Trzy zdjęcia z warszawskiego getta

Rozmowa z Anną Duńczyk-Szulc, wicedyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Aktualizacja: 19.04.2020 10:26 Publikacja: 19.04.2020 00:01

Pacyfikacja getta warszawskiego widziana z perspektywy Placu Piłsudskiego

Pacyfikacja getta warszawskiego widziana z perspektywy Placu Piłsudskiego

Foto: ZIH/FORUM

W niedzielę przypada 77. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim, pierwszego zrywu miejskiego w okupowanej przez nazistów Europie. Jak jego historia zapisała się na fotografiach?

To właściwie trzy oddzielne historie – zdjęć niemieckich, żydowskich i skromnego cyklu polskiego autora. Najbardziej znane i dokładne, siłą rzeczy, są fotografie dołączone do raportu Jürgena Stroopa, odpowiedzialnego za stłumienie powstania w getcie. To smutny paradoks, że niemiecka precyzja w dokumentacji jest dziś dla naukowców źródłem badań. Jak choćby słynne zdjęcia chłopca podnoszącego ręce w geście poddania.

Czy zachowała się jakakolwiek żydowska fotografia?

O ile wiem, nie. W trakcie powstania zginął Henryk Bojm, autor największej dokumentacji fotograficznej z getta warszawskiego. Bojm był właścicielem atelier Foto Forbert, przedwojennym reporterem. W getcie zrobił liczne fotografie na zlecenie np. Judenratu podlegającego Niemcom. Udało mu się pokazać szerszą perspektywę: dramat izolacji, dzieci na granicy śmierci głodowej, dosłownie albo symbolicznie uchwycił mury i żołnierzy. Nawet jeśli udało mu się zrobić zdjęcie w trakcie powstania, to nie mogło ono trafić do archiwum ukrytego przed zrywem. Bojm wiedział o powstaniu. Wiele lat później okazało się, że mógł uciec. Prawdopodobnie miał paszport paragwajski (znalazł się na tzw. liście Ładosia), ale jego żona nie. Zginęli, ukrywając się w bunkrze. W powstańczej walce zginął też ich syn Izrael.

Co uchwycił polski fotograf?

W ukryciu przed Niemcami zdjęcia wykonał Leszek Grzywaczewski – był strażakiem, członkiem AK. To 11 fotografii płonących domów i ludzi wypędzanych podczas likwidacji getta. Nie są one profesjonalnie wykadrowane, ale bardzo autentyczne. Widoczni są na nich polscy strażacy stojący na tyłach w czasie pacyfikacji getta przez oddziały niemieckie. W ten sposób zapisał się ich dramat, bo mogli tylko biernie obserwować – za pomoc Żydom groziła im śmierć.

W niedzielę przypada 77. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim, pierwszego zrywu miejskiego w okupowanej przez nazistów Europie. Jak jego historia zapisała się na fotografiach?

To właściwie trzy oddzielne historie – zdjęć niemieckich, żydowskich i skromnego cyklu polskiego autora. Najbardziej znane i dokładne, siłą rzeczy, są fotografie dołączone do raportu Jürgena Stroopa, odpowiedzialnego za stłumienie powstania w getcie. To smutny paradoks, że niemiecka precyzja w dokumentacji jest dziś dla naukowców źródłem badań. Jak choćby słynne zdjęcia chłopca podnoszącego ręce w geście poddania.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki