W obecnym semestrze pierwszy raz od ponad dziesięciu lat dydaktycy i badacze nie są poddawani kolejnym odsłonom kolejnych reform nauki i szkolnictwa wyższego. Ten obszar był bowiem przez dekadę wdzięcznym przedmiotem zmian, wpierw wedle rekomendacji Barbary Kudryckiej, następnie Jarosława Gowina, którzy prowadzili niemal identyczną politykę. Motywowaną pogonią za Zachodem, bazującą na chęci urynkowienia badań, konkurowaniem o środki pochodzące z grantów, zarządzeniem projektami i zespołami w menedżerski i korporacyjny sposób. Próżno szukać jednak efektów, które wyznaczyli reformatorzy. Polskie uczelnie bynajmniej nie wystrzeliły w międzynarodowych rankingach, Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński znajdują się w piątej setce listy szanghajskiej.
Upadek małych ojczyzn
W nierównej walce o niezbyt pokaźne środki na badania przyznawane między innymi przez Narodowe Centrum Nauki zwyczajowo wygrywają duże ośrodki akademickie, stawiając mniejsze uczelnie regionalne na straconej pozycji. W logice instytucji przyznających środki na badania (podobnie jak w bankach) większą szansę na kolejne projekty mają bowiem ci, którzy już realizowali wspomniane granty oraz posiadają wystarczający badawczy kapitał startowy. Po przeszło dekadzie neoliberalnych reform nauki i szkolnictwa wyższego warto dokonać próby krytycznego spojrzenia na to, komu powinny służyć polskie uniwersytety i instytuty badawcze. W Polsce, podobnie jak w Niemczech, uczelnie odgrywają ważną rolę regionalną. W Rzeszowie czy Białymstoku, podobnie jak w Lubece czy Trewirze, tworzą się bowiem lokalne kadry, kształci się tam lekarzy, inżynierów, prawników i humanistów, których rola dla wspólnot samorządowych jest nie do przecenienia.
Czytaj więcej
Przybywa lokalnych władz oferujących pracę w szkołach uchodźcom. Na razie głównie jako nauczyciele wspomagający i asystenci.
Wzmacnianie dużych i silnych ośrodków, chociażby poprzez nadawanie elitarnego statusu uczelni badawczej, skutkuje utrwaleniem naukowych podziałów, na których tracą mniejsze uniwersytety i politechniki. Bez odwrócenia tego trendu dni uczelni regionalnych będą policzone, zaś młodzież mieszkająca w województwach o mniejszych tradycjach akademickich zacznie masowo wyjeżdżać na studia do dosłownie paru miast w Polsce. Razem z nimi wyemigruje szansa na rozwój ich małych ojczyzn.
Ważnym czynnikiem dla znaczenia uczelni regionalnych są samorządy, które powinny wzmacniać badawczą siłę przetargową lokalnych ośrodków poprzez ściślejszą współpracę przy realizacji własnych strategii rozwoju. Innowacyjność tak techniczna, jak i społeczna może rodzić się w laboratoriach i aulach młodych uniwersytetów i politechnik. Potrzeba do tego jednak ścisłej współpracy z politycznymi elitami województwa, powiatu, miasta, gminy – oraz odpowiednich środków na te cele.