26-latek, który tydzień temu na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doprowadził do tragedii, po ucieczce z kraju - w czym mu pomogli kompani „od kieliszka” - został zatrzymany w czwartek i aresztowany w Niemczech. Ruszyła procedura ENA, decyzja o jego wydaniu powinna zapaść w okresie do stu dni.
To Łukasz Ż. - według ustaleń prokuratury – nocą 15 września podczas szaleńczej jazdy VW Arteon uderzył w tył forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina – zginął 37-letni ojciec, a jego żona i dzieci zostały ranne. Po wypadku Ż. uciekł. Wpadł w szpitalu w Lubece, gdzie leczył obrażenia. Za wypadek śmiertelny, po alkoholu (pił wcześniej w jednym z lokali – co utrwalił monitoring) grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. - Kwestia zmiany kwalifikacji prawnej czynu jest jednak otwarta – zastrzegł prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie w piątek, prezentując głównie ustalenia śledztwa.
Czytaj więcej
Po tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej, o którego spowodowanie podejrzany jest Łukasz Ż., Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada m.in. dodanie do katalogu przestępstw zabójstwa drogowego.
Według informacji „Rz” w grę wchodzi zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym albo zabójstwa z zamiarem ewentualnym (to sytuacja, kiedy sprawca nie zamierzał zabić, lecz godził się, że swoim działaniem może doprowadzić do śmierci człowieka). Decyzja zapadnie po uzyskaniu opinii biegłych dotyczących obrażeń u ofiar, jak i całego kontekstu zachowania kierowcy – tego z jaką prędkością i w jakim stanie prowadził.
Jak Łukasz Ż. ze znajomymi obmyślali ucieczkę
Kulisy zachowania Łukasza Z. i skala matactw jego znajomych, którzy pomogli mu zbiec jest niespotykana. - Sama ucieczka, ewakuacja do Niemiec była tak zorganizowana jak w scenariuszu filmu gangsterskiego czy powieści Vincenta Severskiego – wskazywał prok. Skiba.