44-latek, który śmiertelnie postrzelił dwóch wrocławskich policjantów, miał zostać dwukrotnie przeszukany przez dwie policyjne ekipy – jedną zatrzymującą go w domu i drugą na komisariacie, po przywiezieniu. Wstępne ustalenia, w tym monitoring, który to rejestrował, potwierdzają, że F. nie miał broni – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
A jednak miał ją w radiowozie, w którym zastrzelił po godz. 22 w piątek dwóch policjantów. Jak to możliwe? Wstępna hipoteza zakłada, że F. mógł ukryć ją w radiowozie wcześniej, kiedy go przewożono z domu na komisariat. To jednak wskazywałoby, że przeszukanie było pobieżne.
Policja w żałobie po śmierci dwóch funkcjonariuszy z Wrocławia
Cofnijmy się do czasu cztery godziny przed tragedią. Pod adres w Kiełpinie pod Wrocławiem podjeżdża ekipa trzech doświadczonych funkcjonariuszy z pionu poszukiwawczego, by zatrzymać 44-letniego Maksymiliana F. Ma on odsiedzieć półroczny wyrok.
„Było to oszustwo internetowe (F. nie dostarczył towaru, za który pokrzywdzony zapłacił mu kwotę 500 zł). Opinia sądowo-psychiatryczna była sporządzana na etapie postępowania przygotowawczego. Nie był zastosowany wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania” – odpowiada nam Sąd Rejonowy w Białymstoku.
Czytaj więcej
Zmarli obaj funkcjonariusze policji postrzeleni przez Maksymiliana F. Zatrzymany mężczyzna strzelił w głowy konwojujących go funkcjonariuszy,