Korespondencja ze Sztokholmu
– Jestem wściekły, jak inni – mówił premier Stefan Löfven podczas spotkania z policją w Västra Frölunda, gdzie w nocy z poniedziałku na wtorek miały miejsce podpalenia. – Dzieci patrzą przez okno, i w drodze do przedszkola ciekawe są, co się dzieje na ich osiedlu. Ludzie się boją. To grozi bezpieczeństwu ludzi i dusi ich wolność – komentował dla telewizji szwedzkiej. Na Faceboku zaś wpisał: „To szaleństwo musi się skończyć. Niewielka grupa terroryzuje całe społeczeństwo, niszczy samochody warte miliony i szerzy niepokój i zagrożenie wokół siebie”.
W radiu incydent w Hjällbo w północno-wschodniej części Göteborga opisywał pięcioletni Ali: – Nie wiem, dlaczego przyszli. Ja pobiegłem. Oni podpalili jeden samochód, a potem weszli do garażu i podpalili jeszcze jeden. A potem podpalili łódź kolegi i auto – opowiadał chłopiec.
Ataki na samochody miały miejsce również w regionie Skane, w Sztokholmie i Uppsali. Policja zatrzymała sześć osób podejrzanych o udział w podpaleniach i gwałtownych zamieszkach, z czego trzy jednak po przesłuchaniu wypuściła na wolność. Zatrzymani mężczyźni są dobrze znani lokalnej policji. Sądzeni już byli bowiem za przestępstwa związane z narkotykami, pobiciem, napadem i posiadaniem broni palnej. Najbardziej obciążony rejestr karny ma 18-latek schwytany na lotnisku w Turcji, dokąd próbował uciec z zachodniej Szwecji.
Policja ocenia, że nie ma danych potwierdzających, jakoby za wywołaniem pożarów stały jakieś organizacje lub ugrupowania. Nie podaje się tu informacji o pochodzeniu przestępców. Wiadomo, że gangi operują w dzielnicach zamieszkanych w znacznym stopniu przez imigrantów.