Mrożonki mogą stać się kolejnym punktem zapalnym w relacjach handlowych Polski i Ukrainy. Polscy sadownicy apelują, że przez wzmożony import ukraińskich owoców w chłodniach tworzą się potężne zapasy i może zabraknąć miejsca na krajowe owoce. Wyrażają także obawy, że firmy w tym sezonie nie będą kupować ich owoców, bo wybiorą tańsze ukraińskie odpowiedniki.
Sprawie postanowiło przyjrzeć się Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Resort przyznał, że widzi duży problem i sytuacja może skończyć się tak, jak ze zbożem.
Czytaj więcej
Zboże do czerwca nie wjedzie do Polski, Bułgarii, Rumunii, Słowacji i Węgier, zakaz prawdopodobnie zostanie przedłużony. Tyle że nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie. A prezydent Zełeński już wyraża zaniepokojenie.
„W ostatnim czasie pojawiają się informacje o nadmiernych zapasach mrożonych owoców miękkich w polskich mroźniach. Zjawisko to jest wiązane ze wzmożonym importem mrożonych owoców miękkich takich jak np. maliny, truskawki czy porzeczki czarne, głównie z Ukrainy, jaki miał miejsce w ubiegłym roku” – podkreśliło Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w komentarzu udzielonym Business Insider Polska.
„Ministerstwo na bieżąco monitoruje sytuację na rynku owoców. Obecnie w mroźniach znajdują się zamrożone owoce z ubiegłorocznych zbiorów oraz pochodzące z importu (także z Ukrainy) owoce miękkie takie jak malina, porzeczka czarna, truskawka czy wiśnia. Resort rolnictwa nie posiada oficjalnych danych odnośnie do wielkości zapasów mrożonych owoców w mroźniach czy magazynach” – dodał resort.