Spełnia się pesymistyczny scenariusz: Polska i Unia Europejska deklarowały pomoc w eksporcie zboża z Ukrainy, tymczasem ono bez kontroli rozlewa się po nadgranicznych województwach i zaniża tam ceny. Rząd powołał zespół, Bruksela zorganizowała korytarze solidarnościowe, ale trudno mówić o spektakularnej poprawie sytuacji.
Zboże błądzi po Polsce
Problem wywozu zboża narasta – i w samej Ukrainie, i na granicach, i w Polsce, gdzie są trudności z przetransportowaniem go do portów. – Po stronie ukraińskiej w wagonach i silosach czekają ogromne ilości zboża. Wiemy, że na odprawę czeka aż 16,7 tys. wagonów. Co piąty wagon to wagon ze zbożem. Czeka też ok. 450 wagonów z olejem roślinnym i ok. 700 ze śrutami. Gdyby je ustawić jeden po drugim, to oznaczałoby kolejkę na 240 km – mówi Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Zboże z Ukrainy wjeżdża do Polski, ale zamiast do portów, trafia do nadgranicznych skupów – po cenach poniżej polskich kosztów produkcji, co ogromnie niepokoi rolników.
Czytaj więcej
Delegacje wojskowe z Turcji, Rosji i Ukrainy oraz delegacja ONZ będą jutro prowadzić w Stambule rozmowy w sprawie bezpiecznego transferu zboża zablokowanego w ukraińskich portach na rynki międzynarodowe drogą morską.
– Skupy są pozamykane, a zboże ukraińskie przyjeżdża i trafia od razu do silosów – mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej. W efekcie magazyny są już pełne, a polscy rolnicy nie będą mieli gdzie złożyć swoich plonów po ruszających właśnie żniwach. Podobną sytuację obserwuje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.