Niedawno wyciekł projekt ustawy o Narodowym Programie Kopernikańskim i zaraz w mediach pojawiły się informacje, że zagraża on Polskiej Akademii Nauk. Minister Przemysław Czarnek powiedział, że ma pan nieuzasadnione „autolęki". Panie profesorze, skąd pana niepokój związany z Narodowym Programem Kopernikańskim?
Na początku chcę zaznaczyć, że nie „autolęki", lecz obawy, ma większość środowiska naukowego, między innymi prof. Arkadiusz Mężyk, szef Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, i prof. Zbigniew Marciniak, szef Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wspólnie wysłaliśmy w końcu marca br. list do pana ministra Czarnka. Wyraziliśmy w nim nasz niepokój i prośbę o informację – jakie jest stanowisko ministerstwa odnośnie do Narodowego Programu Kopernikańskiego (NPK). Niestety, do tej pory nie doczekaliśmy się odpowiedzi.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to dokument w pełni gotowy, ale jest to pewna zapowiedź kierunkowa i zarysowane już zostały intencje projektodawcy.
Co w nich jest złego?
Duża część zapisów jest żywcem wzięta z ustawy o Polskiej Akademii Nauk. Tworzy się więc instytucję, która w wymiarze prawnym miałaby być bardzo podobna do PAN. Jest natomiast w pełni zależna od polityków. A tymczasem PAN ma dużą autonomię. Bardzo ważnym organem PAN jest grono akademików. To są osoby, które wybiera środowisko naukowe. To one nadzorują instytuty PAN, które są wolne i autonomiczne. Właśnie dlatego, że akademicy szanują wolność nauki. To oni podejmują kluczowe decyzje, na przykład wybierają prezesa PAN czy panią lub pana dyrektora instytutu naukowego PAN.