W poniedziałek w Monitorze Polskim opublikowano postanowienie, które nadaje Marcinowi Matczakowi tytuł profesora nauk społecznych w dyscyplinie nauk prawnych.
Na wstępie swojego apelu Matczak podziękował prezydentowi, że z nominacji profesorskiej nie uczynił sprawy politycznej, i że krytyka, "którą wobec Pana i Pana obozu politycznego wielokrotnie kierowałem, nie została przez Pana wykorzystana, aby tę nominację opóźniać". - Doceniam i dziękuję Panu za normalność, którą Pan tą decyzją pokazał - podkreślił.
Jednocześnie zwrócił uwagę, że na nominację czekają inni polscy uczeni, jak prof. Michał Bilewicz czy prof. Walter Żelazny. - Proszę nie kazać im dłużej czekać - oni także poświęcili istotną część swojego życia, aby zrozumieć, jak działa ten złożony świat i aby służyć społeczeństwu tą wiedzą. Także oni zasługują na nominacje profesorskie, a czekają na nie o wiele dłużej, bo już kilka lat. Zasługują na te nominacje nie mimo krytyki, którą publicznie w rozmaitych kwestiach przedstawiają, ale właśnie ze względu na to, że ją głoszą - pisze Matczak.
W apelu wykładowca UW poinformował, że nie weźmie udziału w uroczystym odebraniu nominacji w Pałacu Prezydenckim. Jak wyjaśnił: "Szczególnie teraz jestem zobowiązany pozostać wierny wartościom, które są bliskie każdemu prawnikowi: wierności Konstytucji i szacunkowi dla prawa. Pana działania w ostatnich latach były, niestety, zaprzeczeniem tych wartości. Nie jest to moja prywatna opinia, ale zdanie podzielane przez ogromną większość polskich prawników, a także potwierdzone przez niezależny, polski Trybunał Konstytucyjny oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej".
- Nie mogę pozwolić na to, aby uściśnięcie Pana dłoni zostało odebrane jako choćby cień akceptacji dla tych działań - zaznaczył Matczak.