Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że Rosjanie, a także Białorusini obecni w Polsce zaczynają odczuwać niechęć krajowych firm do współpracy z nimi. Bywa, że pochodzących z Rosji kierowców, jeżdżących dla polskich przewoźników, nie wpuszcza się na teren przedsiębiorstw, którym mieli dostarczyć towary. Do firm świadczących usługi zgłaszają się kontrahenci zapowiadający zerwanie współpracy, jeśli pracownicy ze wschodu nie zostaną od niej odsunięci.
Okazuje się, że międzynarodowa akcja zrywania kontaktów biznesowych z Rosją przeniosła się też na niebezpieczny grunt. Dotyczy tysięcy pracowników, którzy jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę przyjechali do pracy w Polsce. Niektórzy sankcjami obejmują także Białoruś, której władze aktywnie wspierają rosyjski atak na Ukrainę, udostępniając agresorom bazy wojskowe i lotniska.
Sprawiedliwość czy dyskryminacja?
Z oficjalnych statystyk wynika, że w Polsce jest obecnie legalnie zatrudnionych prawie 14 tys. Rosjan, z czego ponad 800 prowadzi własną działalność gospodarczą. Jest też przeszło 71 tys. Białorusinów, którzy założyli w Polsce ponad 2,5 tys. firm.
Czy powinni wyjechać z Polski? Czy polskie firmy mogą odmówić współpracy z przedsiębiorcami zatrudniającymi takich pracowników? Czy można ich zwolnić tylko dlatego, że urodzili się w Rosji?
– To bardzo delikatna sprawa, bo przecież chodzi o ludzi, którzy często musieli uciekać z Rosji i Białorusi przed sankcjami tamtejszych władz, a w Polsce szukają szansy na normalne życie – mówi partner z jednej z największych polskich kancelarii prawniczych proszący o zachowanie anonimowości. – Wszystkim swoim klientom przypominam też, że gdy ze względu na narodowość pracowników kontrahenci odmawiają wpuszczenia ich na swój teren, to jest to niczym nieuzasadniona odmowa wykonania umówionej usługi.