Pod koniec maja na teren Federacji Rosyjskiej nie wpuszczono szefa Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomira Dębskiego. Został zatrzymany na lotnisku w Moskwie i zmuszony do powrotu do Polski, choć miał wizę ważną jeszcze przez pięć lat.
Powód? Rosjanie tłumaczą, że to odwet za niewpuszczenie do strefy Schengen dwóch politologów: Olega Bondarenki i Aleksieja Martynowa.
– Z całym szacunkiem dla tych dwóch panów, żaden nie pełni funkcji publicznej, nie kieruje instytucją państwową ani nie jest zaangażowany w dialog polsko-rosyjski. Mamy więc do czynienia z nieproporcjonalnością reakcji – komentuje dla „Rzeczpospolitej" Sławomir Dębski. Dodaje, że wpisuje się to w szerszy kontekst lodowatych relacji dwustronnych, które zaczęły się psuć od katastrofy smoleńskiej.
– Najbardziej wymiernym wskaźnikiem tych relacji jest liczba spotkań na poziomie ministrów i wiceministrów spraw zagranicznych. Takich spotkań w zasadzie nie ma – zauważa.
Także posłowie nie rozmawiają z rosyjską Dumą. Z ustaleń „Rzeczpospolitej" wynika, że w ten brak współpracy między państwami wpisał się Sejm. Po raz pierwszy od wielu kadencji nie powstała w nim Polsko-Rosyjska Grupa Parlamentarna.