PiS odwołując Biejat, która zaledwie kilka tygodni wcześniej została powołana na stanowisko przewodniczącej komisji również dzięki głosom Prawa i Sprawiedliwości, argumentowało m.in. iż komisja kierowana przez Biejat zbiera się za rzadko.
- Polityka społeczna dla PiS jest priorytetem i przyzwyczailiśmy się do dużego tempa prac. W poprzedniej kadencji tuż po powołaniu komisji w zasadzie tego samego dnia odbyło się posiedzenie prezydium. Pani przewodnicząca pierwsze posiedzenie zwołała dopiero po pięciu czy sześciu tygodniach - mówiła w Polsat News Rusecka.
Po tych słowach Biejat zauważyła, że komisja kierowana przez nią spotkała się od początku kadencji Sejmu w sumie 10 razy. - Ja rozumiem, że jeśli chcecie państwo odwoływać za bezczynność to odwołacie również posła Suskiego - dodała.
Biejat wyliczyła też, że komisją kierowała przez 63 dni i w tym czasie spotkała się ona 10 razy. Tymczasem, jak dodała, gdy szefową komisji była w poprzedniej kadencji Sejmu przez 125 dni Rusecka, wówczas posiedzeń odbyło się 16.
Niedługo po powołaniu Biejat na stanowisko przewodniczącej komisji jej odwołania zaczęła domagać się Solidarna Polska. Wówczas jako argument przedstawiano przede wszystkim światopogląd posłanki - m.in. popieranie przez nią rozszerzenia prawa do aborcji w Polsce.