– Traktat z Tartu nadal jest ważny, istnieje sukcesja prawna – powiedział estoński minister spraw zagranicznych Urmas Reinsalu podczas obchodów stulecia podpisania go.
W rocznicę między Estonią a Rosją znów rozgorzał spór. Ówczesna umowa oznaczała bowiem uznanie przez Moskwę estońskiej państwowości, ale też wytyczała granicę między obu krajami zmienioną jednostronnie przez Rosję.
Tallin cały czas domaga się uznania traktatu, gdyż „był, jest i pozostanie świadectwem narodzin estońskiej państwowości", która została zniszczona najazdem Armii Czerwonej w 1940 roku. Moskwa twierdzi, że traktat jest nieważny, gdyż wygasł w 1940 roku, a kraj został „włączony" (jak twierdzi rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych) do Związku Sowieckiego. Estończycy mówią zaś o sowieckiej okupacji, która skończyła się dopiero w 1991 roku.
Nie chcąc uznać ciągłości traktatu, a co za tym idzie faktu okupacji bałtyckiego państwa, Moskwa wskazuje, że dokument zawierał też opis nieistniejącej już granicy między obu państwami. W drugiej połowie 1944 roku odbite u Niemców części Estonii zostały włączone w skład Rosji (wchodzącej w owym czasie w skład Związku Sowieckiego). Estończycy utracili ok. 1,6 tys. km kw., gdy cały ich niewielki kraj ma obecnie 45,3 tys. km kw.