Główna partia obecnego rządu, Związek Chłopów i Zielonych, szła w sondażach łeb w łeb z główną partią opozycji, konserwatywnym Związkiem Ojczyzny (z grubsza miały poparcie po około 20 proc.). Na podstawie sondaży można spekulować jedynie co do połowy miejsc w parlamencie, niepochodzących z wyborów w JOW. Rozstrzygnięcia wobec drugiej połowy zapadają zazwyczaj w drugiej turze, dwa tygodnie po pierwszej.
Cztery lata temu Związek Ojczyzny po pierwszej turze minimalnie prowadził, a ich lider Gabrielus Landsbergis już się przymierzał do fotela premiera. W drugiej turze Związek Chłopów i Zielonych, ugrupowanie przedtem niszowe, zmiażdżył rywali. I przejął władzę, z kilkoma mniejszymi koalicjantami – jednym z nich została później partia polska, AWPL.
Landsbergis jest szefem partii, ale nawet w wypadku jej zwycięstwa to raczej nie on zostanie premierem, lecz Ingrida Šimonyte, kandydatka konserwatystów w zeszłorocznych wyborach na prezydenta, w jednej czwartej Polka.
Obecny premier Saulius Skvernelis ma za sobą ciężką chorobę, mówił o zmęczeniu. – Może nie chce już być szefem rządu, ale w razie zwycięstwa będzie musiał. To były generał policji, całe życie w służbie państwa – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Šarunas Liekis, politolog z uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie. Jego zdaniem utrzymanie się Skvernelisa u władzy to najbardziej prawdopodobny wariant. Pytanie tylko, z kim miałaby być koalicja. Trzecim w sondażach socjaldemokratom bliżej raczej bowiem do konserwatystów, to z nimi flirtują.
Notowania partii rządzącej wzrosły w czasach koronawirusa – Litwa dobrze radziła sobie z pandemią, uderzenie w gospodarkę było tu prawdopodobnie najsłabsze w całej UE.