Pod Ministerstwem Edukacji Narodowej trwa protest pod hasłem „wolna aborcja”. Zablokowana została brama wjazdowa na teren ministerstwa. Jak przekazali organizatorzy protestu, został on zorganizowany, aby wesprzeć nauczycielki i nauczycieli, którym minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek „grozi represjami za wsparcie Strajku Kobiet”.
Protestujący żądają między innymi, aby resort wycofał się z gróźb ws. konsekwencji wobec instytucji naukowych oraz nauczycieli i nauczycielek popierających Strajk Kobiet, dymisji Czarnka ze stanowiska ministra, wprowadzenia do szkół rzetelnej edukacji seksualnej oraz wolnego i bezpłatnego dostępu do bezpiecznej aborcji.
Dowiedz się więcej: Protest przed siedzibą MEN. Zablokowano wjazd
- Mamy problem pod bramą, ale co zrobić. Jest jak jest -skomentował w Polskim Radiu 24 Przemysław Czarnek.
Odpowiadając na pytanie dotyczące osoby, która wymagała pomocy lekarskiej po tym, jak przykleiła sobie dłoń szybkoschnącym klejem do bramy wejściowej do budynku MEN, minister edukacji stwierdził, że „nie jest to jego problem, tylko to jest problem tej pani, która się przykleiła”. - Nawet o tym nie wiedziałem, dowiaduję się teraz. No biedni ludzie. Co zrobić. Biedni ludzie, zamiast zająć się czymś pożytecznym, jakąś pracą na rzecz dobra wspólnego, to robią sobie igrzyska. I też robią sobie krzywdę. Cóż ja mogę zrobić. Mogę tylko apelować - nie róbcie sobie krzywdy, kochani - mówił Czarnek.