Egipt z fanfarami powitał we wtorek transport 300 tysięcy chińskich szczepionek na covid (to dar od Pekinu). Dzień wcześniej Xi Jinping rozmawiał przez telefon z egipskim przywódcą. Podkreślił, że kraj, na którego czele stoi Abd al-Fatah Sisi, jest kluczowy i na Bliskim Wschodzie, i w Afryce. Xi nie szczędził pochwał: Egipt wspaniale się rozwija i świetnie współpracuje z Chinami, co najlepiej symbolizuje wspólne zwalczanie pandemii.
Kilka dni wcześniej prezydent Joe Biden, przedstawiając zachodnim partnerom nową amerykańską politykę zagraniczną, zaczął od znaczenia demokracji i praworządności, a za głównego rywala Zachodu uznał Chiny.
Prezydent Donald Trump nazywał Sisiego swoim „ulubionym dyktatora”. Biden na razie dyktatorów raczej unika. Represje w Egipcie są ostrzejsze, niż były w czasach obalonego 10 lat temu w wyniku rewolucji Hosniego Mubaraka.
- Nie czekamy na telefon od Bidena, stosunki są chłodne - mówi „Rzeczpospolitej” egipski politolog Said Sadek. - Partia Demokratyczna w USA zawsze miała tendencję do tolerowania islamistów. Skłanianie do demokracji oznacza pchanie w objęcia Bractwa Muzułmańskiego, a ono jest egzystencjalnym zagrożeniem. Biden jest nawet gorszy dla nas od Obamy, czujemy, że nie jest przyjaźnie nastawiony - dodaje.
Irańskie tabu
Zdaniem Sadeka Amerykanie chcą teraz wymuszać demokrację i respektowanie praw człowieka na dotychczasowych sojusznikach Egipcie i Arabii Saudyjskiej, a nie na Iranie, wrogu, z którym próbuje się dogadać. - Dla Kairu i Rijadu porozumienie z Teheranem to tabu - mówi politolog.