Niemiecki król kiełbas tonie i podtapia ambitnego premiera

Sąd przerwał pierwszy lokalny lockdown w Niemczech. To kompromitacja szefa rządu najludniejszego landu. I skutek afery, która wstrząsa przemysłem mięsnym.

Aktualizacja: 08.07.2020 21:07 Publikacja: 07.07.2020 20:19

Król kiełbas Tönnies był przez lata kluczową postacią we władzach Schalke 04, kiedyś zwanego Klubem

Król kiełbas Tönnies był przez lata kluczową postacią we władzach Schalke 04, kiedyś zwanego Klubem Polaczków, teraz z logo Gazpromu

Foto: afp

Land to Nadrenia Północna-Westfalia. Jego premier to Armin Laschet, polityk CDU, który marzył o zastąpieniu Angeli Merkel na stanowisku kanclerza, co teraz wydaje się już niemożliwe. Wszystko przez przypisywane mu zaniedbania związane z masowym zakażeniem koronawirusem w zakładach mięsnych w Rheda-Wiedenbrück.

Laschet wprowadził dwa tygodnie temu lockdown w powiecie Gütersloh, w którym znajduje się fabryka – najważniejsza w imperium niemieckiego króla kiełbas i kotletów Clemensa Tönniesa.

W poniedziałek landowy naczelny sąd administracyjny uznał, że lockdown trzeba odwołać. Był bowiem wprowadzony na terenie całego powiatu Gütersloh, zamiast w miejscach najbardziej zagrożonych. Znaczna część z 365 tys. mieszkańców była niepotrzebnie objęta restrykcjami.

Decyzja sądu będzie miała konsekwencje nie tylko dla kariery ambitnego premiera Lascheta, od którego odcinają się już partyjni koledzy. Ale także może wpłynąć na dalszą walkę z pandemią: wprowadzanie restrykcji na terenie całego kraju czy landu będzie coraz trudniejsze, regionalne różnice w zakażeniach były i są w Niemczech olbrzymie.

„Znowu mamy więcej wolności, lockdown był obciążeniem. Także stygmatyzacja mieszkańców się kończy” – cieszył się w mediach społecznościowych starosta powiatu Sven-Georg Adenauer, przestrzegając jednocześnie: wirus nie zniknął.

Mieszkańcy czuli się stygmatyzowani, dlatego że gości z powiatu Gütersloh nie przyjmowano w hotelach w wielu landach, musieli rezygnować z wakacji. Miejscowy Polak ironizował pod koniec czerwca w rozmowie ze mną, że stygmatyzowani poczuli się ci sami Niemcy, którzy chwilę wcześniej stygmatyzowali pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Oskarżali ich o przywleczenie wirusa z Polski, Rumunii czy Bułgarii.

Zakłady mięsne Tönniesa zatrudniały prawie wyłącznie gastarbeiterów z tych krajów. Zarażeniu uległo tam półtora tysiąca ludzi, czyli mniej więcej jedna czwarta załogi. Ilu Polaków? Nie ma oficjalnych danych, próbuje je na własną rękę zdobywać polski konsul generalny z pobliskiej Kolonii Jakub Wawrzyniak, który we wtorek był po raz kolejny w powiecie Gütersloh: – Z 900 Polaków, którzy pracowali w Rheda-Wiedenbrück, u co najmniej kilkudziesięciu test wypadł pozytywnie, zdecydowana większość nie miała jednak objawów. Kilku wymagało opieki specjalistycznej, ale już wyszli ze szpitala – mówi „Rzeczpospolitej” konsul.

Tönnies stał się dla wielu gazet przykładem chciwego właściciela, brutalnie walczącego na rynku obniżaniem cen, korzystającego z usług bezwzględnych pośredników. Niskie ceny wynikają z warunków pracy i zakwaterowania tanich pracowników z zagranicy, o których teraz wiele dowiadują się Niemcy. Mięso w Niemczech jest dwa razy tańsze niż w sąsiedniej Szwajcarii. Minister rolnictwa Julia Klöckner zapowiedziała koniec dumpingowych cen mięsa w Niemczech.

Koncern, największy w branży w RFN (6,5 mld euro obrotów rocznie), przeżywa katastrofę. Wizerunkową i gospodarczą, na początku kryzysu komórka PR walczyła w obronie firmy na jej stronie internetowej, ale ostatni wpis ukazał się 30 czerwca. Nie wiadomo, kiedy zakłady w Rheda-Wiedenbrück wznowią produkcję. Lokalne władze wymagają od nich „nowej koncepcji” – z tym może być ciężko. Czołowe sieci supermarketów podzieliły się na te, co wstrzymały sprzedaż mięsa od Tönniesa, i te, które nie oferują tylko produktów z tej konkretnej fabryki. Nie wiadomo, co z hodowcami w regionie. Rocznie pod nóż w zakładach króla szły miliony świń.

Clemens Tönnies był miliarderem i celebrytą. Część sławy związana była z drużyną piłkarską Schalke 04, darzoną w regionie, zwłaszcza w prostych środowiskach, kultem religijnym. 30 czerwca Tönnies podał się do dymisji ze stanowiska szefa rady nadzorczej Schalke 04. Był nim 19 lat.

Schalke wiek temu zwane było Klubem Polaczków, bo 32 czołowych zawodników miało polsko brzmiące nazwiska, w tym największe gwiazdy: Kuzzora, Szepan, Burdenski, Tibulski, Kaltwitzki. Największe sukcesy odnosił w czasach Trzeciej Rzeszy. Nazistowski ideolog Alfred Rosenberg mówił o piłkarzach klubu, że „fanatyczne dążenie do zwycięstwa wyróżniało ich tak samo jak Hitlera”.

Teraz piłkarze byłego Klubu Polaczków biegają w koszulkach z logo głównego sponsora – rosyjskiego koncernu Gazprom. Clemens Tönnies obnosił się znajomością z Władimirem Putinem, przygotowywał dla niego osobiście peklowaną golonkę.

Land to Nadrenia Północna-Westfalia. Jego premier to Armin Laschet, polityk CDU, który marzył o zastąpieniu Angeli Merkel na stanowisku kanclerza, co teraz wydaje się już niemożliwe. Wszystko przez przypisywane mu zaniedbania związane z masowym zakażeniem koronawirusem w zakładach mięsnych w Rheda-Wiedenbrück.

Laschet wprowadził dwa tygodnie temu lockdown w powiecie Gütersloh, w którym znajduje się fabryka – najważniejsza w imperium niemieckiego króla kiełbas i kotletów Clemensa Tönniesa.

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala