Prawny obowiązek zmuszający partie polityczne do układania list wyborczych na zasadzie parytetu kwotowego jest sprzeczny z konstytucją Turyngii – brzmi orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Turyngii unieważniającego ustawę landtagu w tej sprawie. Uchwalona większością koalicji rządowej nakładała na partie nie tylko obowiązek, aby na ich listach wyborczych w połowie figurowały nazwiska kobiet, ale aby miały one zagwarantowane co drugie miejsce, na zasadzie suwaka.
To pierwszy w Niemczech wyrok w sprawie parytetu w polityce. Podobne orzeczenia mogą zapaść w innych landach, co uderzy w ambitny ruch feministyczny w Niemczech.
Zdaniem sędziów z Turyngii ustawowy nakaz wprowadzający parytet płci na listach wyborczych ogranicza w niedopuszczalny sposób swobodę partii politycznych w kształtowaniu działalności. Dokładnie tak brzmiała treść skargi konstytucyjnej zgłoszonej w trybunale przez Alternatywę dla Niemiec (AfD). Ale nie tylko prawicowi nacjonaliści z tego ugrupowania sprzeciwiają się ustawowym kwotom dla kobiet w polityce. Tego samego argumentu używają liberałowie z FDP.
Pozostałe partie, zwłaszcza Zieloni oraz postkomunistyczna Lewica i socjaldemokraci (SPD), opowiadają się za różnymi rozwiązaniami zwiększającymi szanse kobiet. Obowiązują one w tych partiach od dawna.
Ani Bundestag, ani też Federalny Trybunał Konstytucyjny nie zajmowały się do tej pory ustawowym parytetem. Od dawna słychać jednak w Niemczech argumenty za wprowadzeniem obowiązkowych kwot, co miałoby być realizacją konstytucyjnej zasady równości.