Obchodzimy 40. rocznicę Porozumień Sierpniowych, ale – jak wiele innych rocznic – i ona mocno dzieli Polaków. Czy kiedyś ta rocznica będzie wspólna?
Obawiam się, że to będzie trwało długo, bo te podziały są funkcją sytuacji politycznej, a nie rozbieżnych ocen historycznych. Porozumienia Sierpniowe to jest coś, co łączy i jest przez wszystkich oceniane bardzo wysoko. Nie ma wspólnych obchodów Bitwy Warszawskiej, nie ma wspólnych obchodów innych ważnych rocznic, to jest negatywny symptom naszego życia politycznego. 1 września zobaczymy obchody wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, które też będą dzieliły. Niestety, bieżąca polityka zasadniczo rzutuje na no wszystko i myślę, że to jest wielkie zadanie dla następnego pokolenia, żeby te wspólne obchody organizować.
Jakie są pana oczekiwania wobec ruchu Rafała Trzaskowskiego Nowa Solidarność?
To jest trudne zadanie i kto słucha uważnie tego, co mówi Rafał Trzaskowski, ten wie, że on to rozumie. Bardzo trudno budować ruch społeczny, który ma dopełniać istniejące partie. Wielu Polaków ma małe zaufanie do partii politycznych, więc celem tego ruchu jest przyciągnięcie do spraw publicznych tych osób, które mają dystans do partii. Kręgosłupem ruchu mają być samorządowcy, bo oni, nawet jeżeli pochodzą z konkretnej partii, mają swoje ogromne zaplecze. Prezydent mojego rodzinnego Wałbrzycha Roman Szełemej jest członkiem PO, odgrywa w niej ważną rolę, ale uzyskuje 84 proc. głosów, tak jak w ostatnich wyborach. Jego zaplecze jest znacznie szersze, to ludzie, których łączy proeuropejskość, pro-samorządność, zaufanie do obywateli. Trzaskowski w takim kierunku pracuje: poszukuje szerokiej formuły opartej na wartościach, mobilizującej do zebrania podpisów pod ustawami, do różnych działań i akcji, ale niezastępującej partii politycznych.
Czy ustalono datę posiedzenia Klubu KO?