„18 maja 2024 r. Rada Najwyższa Ukrainy wprowadziła zmiany dotyczące mobilizacji obywateli” – głosi jeden z artykułów w serwisie WprostUkraine.eu. „Koncert Awiszaja Kohena w Warszawie odwołany. Przyczyną niedawny występ w Moskwie” – wynika z innego. W portalu informacje pogrupowane są w kilka działów, a jego celem jest „dostarczanie najważniejszych wiadomości i praktycznych informacji dla Ukraińców przebywających w Polsce”.
Na jego działalność poszło aż 5 mln zł, z czego 4 mln z rezerwy budżetowej. Kwotę tę przyznał w kwietniu 2023 roku Fundacji Tygodnika „Wprost” ówczesny premier Mateusz Morawiecki z PiS. Poważne zastrzeżenia do wykorzystania tej dotacji ma obecnie KPRM. Tak wynika z kontroli, z której efektami zapoznała się „Rzeczpospolita”.
Jej przeprowadzenie jest elementem rozliczeń nowego kierownictwa KPRM działań ekipy z PiS. Przed tygodniem ujawniliśmy, że Kancelaria Premiera skontrolowała też wykorzystanie dotacji 5,7 mln zł dla fundacji związanej z imperium Tomasza Sakiewicza. Grant poszedł na projekt mający służyć m.in. zachęcaniu do udziału w wyborach. Z kontroli wynikło, że środki skierowano wyłącznie do wąskiej grupy prawicowo-konserwatywnej.
Czytaj więcej
Po decyzji PKW sympatycy wpłacili na konto PiS ok. 5 mln zł. Szef klubu partii Mariusz Błaszczak ocenił, że w obecnej sytuacji to kwota niewystarczająca. W rozmowie z Polsat News były wicepremier skrytykował też szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka, zarzucając mu, że "zapisał się do obozu Tuska".
Zdaniem KPRM koszt treści publikowanych w portalu WprostUkraine znacznie odbiega od stawek rynkowych
W przypadku Fundacji Tygodnika „Wprost” zastrzeżenia są innego rodzaju. KPRM przyznaje, że fundacja „zrealizowała zaplanowane działania zgodnie z ofertą”, jednak twierdzi, że wydatki były „niewspółmiernie wysokie do osiągniętych efektów”. Czyli, innymi słowy, biorąc pod uwagę wysokość dotacji, powstał portal zawierający zbyt skąpe treści.