Największy dorobek zeszłorocznego Campusu Polska, który się odbił szerokim echem w prasie i mediach społecznościowych, to wycofanie zaproszenia dla Grzegorza Sroczyńskiego w panelu symetrystów Marcina Mellera. W efekcie do panelu w ogóle nie doszło, bo Marcin Meller ujął się honorem i nie pozwolił na polityczną cenzurę w czymś, co firmował własnym nazwiskiem.
Dla Silnych Razem, czyli najbardziej zajadłych hunwejbinów proplatformowych, był to moment triumfu. Szanowany dziennikarz z przyjaznych Platformie Obywatelskiej mediów został obłożony anatemą, bo chciał uprawiać swój zawód uczciwie i niezależnie. Tymczasem w kuźni nowych idei dotyczących przyszłości Polski – jak lubi się przedstawiać Campus Polska w kręgach Koalicji Obywatelskiej – pojawili się wyłącznie ludzie myślący tak samo albo wykazujący się różnorodnością myślenia wg recepty Jacka Żakowskiego, który stwierdził kiedyś, że zarzuty o brak pluralizmu w TOK FM są krzywdzące, bo przecież on, Tomasz Lis i Dominika Wielowieyska często się nie zgadzają.
Czytaj więcej
Campus Polska to ważna impreza promująca patriotyzm i zaangażowanie obywatelskie. Dlatego organizatorzy powinni się odciąć od nieszczęsnego silent disco, by nie narażać reputacji całej imprezy dla obrony wulgarnych haseł.
Notabene, warto zauważyć, że po wygranych wyborach przez koalicję 15 października, Marcin Meller czujnie zamienił TVN na Kanał Zero, słusznie przewidując, w którym medium będzie miał więcej wolności słowa.
Symetrystów nie zaproszono
Zeszłoroczna farsa była jakoś tam zrozumiała – rok był wyborczy, więc nikt się nie dziwił, że główną gwiazdą apolitycznej burzy mózgów dla młodych był Donald Tusk. Z oceną imprezy warto się było wstrzymać do spokojniejszych czasów. I oto nadszedł tegoroczny Campus Polska, gdy władza pewnie spoczywa w rękach zwycięskiej koalicji, Campus odbywający się na rok przed wyborami prezydenckimi, w których każdy kandydat marzący o zwycięstwie musi przesunąć się do centrum, gdyż do zwycięstwa potrzebuje więcej niż połowy głosów. Ale znów apolityczną gwiazdą zlotu był urzędujący premier Donald Tusk, symetrystów nie zapraszano, natomiast przedłużono nową świecką tradycję i z panelu o CPK wywalono posłankę Paulinę Matysiak z partii Razem. Za co? Ano za zajmowanie się CPK właśnie. Dzięki temu scena w całości należała do apolitycznego eksperta Macieja Laska, który w nagrodę za szefowanie ruchowi Stop CPK, nie tylko ponownie został posłem, ale też podsekretarzem stanu ds. wybudowania CPK. I buduje tak samo, jak Macierewicz wyjaśniał katastrofę smoleńską – byle dłużej. Bo przecież, jak śpiewali Skaldowie do słów niezapomnianej Agnieszki Osieckiej: „nie oto chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”.