Niemiecki system wyborczy został zaprojektowany po II wojnie światowej tak, aby utrudnić rozdrobnienie parlamentu poprzez wchodzenie do niego wielu drobnych partii. Niestabilność systemu partyjnego w tzw. Republice Weimarskiej przed II wojną światową doprowadziło w dużym stopniu do dojścia do władzy Adolfa Hitlera i jego NSDAP.
5 proc.
Taki próg wyborczy obowiązuje w wyborach do Bundestagu w Niemczech. Od zasady tej są jednak wyjątki
Zgodnie z obowiązującą w Niemczech ordynacją w podziale mandatów do parlamentu biorą udział tylko te ugrupowania, które przekroczą próg 5 proc. oddanych na nie głosów. Od zasady tej jest tylko jeden wyjątek: partie, które wygrają wybory w co najmniej trzech jednomandatowych okręgach wyborczych biorą udział w podziale mandatów, nawet jeśli nie przekroczą progu 5 proc. poparcia. W efekcie Bundestag nie ma stałej liczby parlamentarzystów (obecnie liczy 733 posłów).
Sąd Konstytucyjny uznał, że rezygnacja z tego wyjątku naruszyłoby zasadę równego traktowania partii.
Kto zyskuje na tym, że partie nie muszą przekroczyć progu wyborczego, by wejść do Bundestagu?
Ostatnio największym beneficjentem tej zasady była Lewica, która uzyskała trzy mandaty w jednomandatowych okręgach wyborczych dzięki czemu wprowadziła do parlamentu kilkudziesięciu parlamentarzystów, choć nie przekroczyła progu wyborczego w skali całego kraju (uzyskała 4,9 proc. głosów).
Beneficjentem tej zasady jest też CSU, poparcie dla której koncentruje się w Bawarii, gdzie wygrywa ona w większości z 45 okręgów wyborczych. CSU współtworzy chadecką koalicję z większą CDU.