Europa szykuje się na różne scenariusze wyborów prezydenckich w USA. Woli Harris, ale rozmawia też z Trumpem

Unia Europejska ma nadzieję na wygraną Kamali Harris w wyborach prezydenckich w USA, ale przygotowuje się na zwycięstwo Donalda Trumpa. Nie chce powtórzyć błędu sprzed ośmiu lat, gdy została wzięta z zaskoczenia.

Publikacja: 24.07.2024 04:30

Kamala Harris z mężem Douglasem Emhoffem 22 lipca przyleciała do stanu Delaware

Kamala Harris z mężem Douglasem Emhoffem 22 lipca przyleciała do stanu Delaware

Foto: ERIN SCHAFF/POOL/AFP

Harris, namaszczona przez Joe Bidena, jest na dobrej drodze do uzyskania nominacji Partii Demokratycznej. Płyną pieniądze od darczyńców, a sondaże pokazują, że ma większe szanse, niż miałby Biden, na pokonanie Donalda Trumpa w listopadzie.

I choć z punktu widzenia europejskich interesów wygrana kandydata Partii Demokratycznej jest korzystniejsza, to jednak Europejczycy nie odwracają się od Trumpa. Wręcz przeciwnie: utrzymują ożywione kontakty z jego otoczeniem i przygotowują się na wypadek jego wygranej.

UE gotowa do współpracy z każdym prezydentem USA

– Będziemy oczywiście pracować z każdym demokratycznie wybranym liderem naszego największego sojusznika. Jesteśmy w kontakcie z dwoma stronami politycznego spektrum – powiedział Radosław Sikorski na marginesie ostatniego spotkania ministrów spraw zagranicznych UE.

Podobne były komentarze innych szefów dyplomacji. UE próbuje przygotować się na powtórną kadencję Trumpa, choć niewiadomych jest wiele. Czy Trump 2.0 byłby powtórką z Trumpa 1.0, czy też jego wersją bardziej radykalną?

Z jednej strony, jak wskazują eksperci, pewniejszy siebie polityk republikański, z lepszym rozeznaniem w meandrach władzy i bardziej zjednoczonym poparciem ze strony własnego obozu politycznego, mógłby zaostrzyć swoje priorytety z pierwszej kadencji. Z drugiej strony sytuacja geopolityczna jest inna, zmieniła się Europa, trwa wojna w Ukrainie i wzrosło ryzyko otwartego konfliktu na Bliskimi Wschodzie. To mogłoby zachęcać Trumpa do bardziej umiarkowanej polityki.

Co Donald Trump i Kamala Harris myślą o Ukrainie

Najważniejszym tematem jest wojna w Ukrainie i to, jak nowy amerykański prezydent będzie chciał się pozycjonować wobec Moskwy i Kijowa. Dotyczy to zarówno Harris, jak i Trumpa.

Wiadomo, że kandydatka Partii Demokratycznej czułaby się zobligowana do kontynuowania kursu Joe Bidena, ale wiadomo też, że w samej Partii Demokratycznej rośnie zmęczenie wojną, co pokazały półroczne dyskusje w Kongresie USA o pomocy wojskowej dla Kijowa. Wcale nie jest powiedziane, że demokraci będą uwzględniać zdanie UE w swoich planach zakończenia tego konfliktu.

W Brukseli do dziś pamiętają, jak Biden nieoczekiwanie zdecydował o wycofaniu wojsk z Afganistanu, nie informując o tym europejskich sojuszników i doprowadzając do kryzysu bezpieczeństwa w regionie. Wielu polityków w UE patrzy realistycznie na relacje z USA.

Czytaj więcej

Beniamin Netanjahu w USA. Liczy na Donalda Trumpa

– Są proatlantyccy, ale nie naiwni. Pamiętają Bidenowi i Afganistan, i IRA (ustawa o masowym wsparciu państwa dla zielonej gospodarki – red.) – mówi nam unijny dyplomata obserwujący spotkania przywódców UE.

Pamiętając to Bidenowi, wiedzą jednak, że demokraci będą w swoich planach dotyczących zakończenia wojny uwzględniać w większym stopniu interesy Ukrainy. Politycy tej partii ciągle wierzą, że USA ma do odegrania w świecie ważną rolę jako strażnik porządku międzynarodowego, podczas gdy Trump ze swoim transakcyjnym podejściem wolałby zrezygnować z jakichkolwiek inwestycji poza granicami USA. Chęć szybkiego zakończenia konfliktu może spowodować, że administracja Trumpa zmusiłaby prezydenta Zełenskiego do pójścia na duże ustępstwa terytorialne. A to tylko zachęciłoby Rosję do kolejnych aktów agresji, może nawet wymierzonych w państwa NATO.

Donald Trump nie lubił NATO i walczył z Chinami

I tu pojawia się kolejny temat – zaangażowania USA w NATO. Nie jest tajemnicą, że w czasie swojej pierwszej kadencji Trump gotów był wyprowadzić USA z NATO, argumentując, że nie może angażować się w obronę Europy, jeśli ta sama nie chce wydawać więcej na zbrojenia.

Mówił o tym John Bolton, były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Sytuacja jest o tyle inna, że już 22 kraje NATO spełniają warunek Trumpa wydatków na obronę na poziomie 2 proc. PKB. A szczególnie wypełniają to kraje na wschodniej flance NATO, które najbardziej są zainteresowane zaangażowaniem militarnym ze strony USA.

Czytaj więcej

NATO obiecuje Ukrainie więcej broni i członkostwo w przyszłości

Ewentualny prezydent Trump w czasie swojej drugiej kadencji kontynuowałby raczej politykę gospodarczego protekcjonizmu, którą wsławił się latach 2016–2020. Bez podstaw prawnych wprowadził wtedy karne cła na stal i aluminium, rozpoczął wojnę handlową z Chinami, wycofał się z paryskiego porozumienia klimatycznego, zamroził działalność Światowej Organizacji Handlu (WTO).

I znów, sytuacja jest dziś nieco inna, bo i sama Europa krytyczniej patrzy na działania Pekinu. Ale nie jest w tym aż tak radykalna jak Trump: chce być bardziej asertywna, ale nie stać jej na zerwanie więzi gospodarczych z Chinami. Ryzykiem dla UE byłoby, gdyby nie tylko odciął się od Chin, ale też zdecydował na sankcjonowanie europejskich firm robiących biznesy w Chinach.

Joe Biden współpracował z Brukselą, Donald Trump woli polityków narodowych

W niektórych sprawach republikanie i demokraci bardzo się różnią, w innych mniej. Ale – jak uważa Ian Lesser, szef brukselskiego biura think tanku GMF – dla Europy największym problemem jest styl Trumpa i jego nieprzewidywalność.

– Prezydent Biden i jego administracja są bardziej skoncentrowani na Unii Europejskiej jako takiej, na jej instytucjach. Biden ma świetne relacje z Ursulą von der Leyen, bliskie są kontakty między ich gabinetami – mówi Lesser. Trump natomiast widział Europę poprzez przywódców narodowych: to z nimi się kontaktował. Jak uważa Lesser, nie dziwi więc niepokój w samej Brukseli. Jeśli chodzi o Harris, to dla Brukseli pozytywną informacją jest, że jej zespół doradców ds. zagranicznych jest bardzo proatlantycki.

Czytaj więcej

Jacek Czaputowicz: Interwencja Boża w wybory w Ameryce

Niektórzy politycy uważają, że w relacjach z USA, szczególnie w kontekście możliwej wygranej Trumpa, konieczne jest pokazanie obustronnych korzyści płynących ze współpracy transatlantyckiej. Taki jest pomysł Radosława Sikorskiego, który przedstawił swoją propozycję pod dyskusję innym ministrom UE.

– Musimy przekonać, że Europa wzięła się w garść, że wydajemy więcej na obronność, ale też nie jesteśmy pasażerem na gapę, jeśli chodzi o wspieranie Ukrainy – argumentował szef polskiego MSZ. Także aby pokazać Amerykanom, że co prawda mają deficyt handlowy z UE, ale za to nadwyżkę w usługach, co jest efektem dominacji amerykańskich koncernów internetowych na europejskim rynku.

Według Sikorskiego dyplomaci unijni, ale też wszystkich państw UE powinni prowadzić w USA intensywną kampanię pokazującą, że USA nie opłaca się odseparowanie od Europy.

Harris, namaszczona przez Joe Bidena, jest na dobrej drodze do uzyskania nominacji Partii Demokratycznej. Płyną pieniądze od darczyńców, a sondaże pokazują, że ma większe szanse, niż miałby Biden, na pokonanie Donalda Trumpa w listopadzie.

I choć z punktu widzenia europejskich interesów wygrana kandydata Partii Demokratycznej jest korzystniejsza, to jednak Europejczycy nie odwracają się od Trumpa. Wręcz przeciwnie: utrzymują ożywione kontakty z jego otoczeniem i przygotowują się na wypadek jego wygranej.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Wybory prezydenckie w USA: Donald Trump i Kamala Harris na remis
Polityka
Koalicja skrajnych partii na wschodzie Niemiec? AfD mówi o zdradzie ideałów
Polityka
Von der Leyen i wąski krąg władzy
Polityka
Donald Trump zmienia plany. Nie dojdzie do spotkania z Andrzejem Dudą
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Grupa republikanów: Trump nie nadaje się na prezydenta