Agnieszka Holland, reżyserka i scenarzystka, która była gościem porannego programu Jacka Nizinkiewicza, zapytana została między innymi, czy Donald Tusk ją zawiódł. - Powiedziałabym jeszcze niedawno, że nie, ponieważ nie spodziewałam się, że będzie jakoś wybitnie liberalny w sprawie granicy polsko-białoruskiej. Ale ostatnie jego decyzje i postępowania w okolicy wyborów do PE i później? Tak, zawiodły mnie - stwierdziła. - Myślałam, że siłą koalicji 15 października jest to, że stara się przywrócić państwo prawa. Nie jest tak, że przywraca się państwo prawa, a jednocześnie wyjmuje się spod prawa obszary i grupy społeczne czy etniczne, których to prawo w ogóle nie obowiązuje. Wydaje mi się, że to bardzo niebezpieczne i może doprowadzić do wielkiej tragedii. Można chronić granice i dbać o bezpieczeństwo Polski, jednocześnie nie wyjmując spod prawa pewnych obszarów i grup obywateli - dodała Agnieszka Holland.
Czytaj więcej
Polska Straż Graniczna poinformowała, że Niemcy przywieźli i pozostawili w Polsce cudzoziemców. "Niemcy wiedzą, że ze strony polskiego rządu nie będzie żadnej poważnej reakcji" - komentuje sytuację politycy PiS.
Agnieszka Holland: Od 2015 roku na morzu zginęło około 60 tysięcy migrantów. To dwa razy więcej osób, niż zginęło na wojnie w Ukrainie
Czego reżyserka spodziewałaby się na granicy polsko-białoruskiej? - Spodziewałabym się kompetentnego, planowego działania, doprowadzającego do tego, żeby tę granicę uszczelnić, a jednocześnie żeby nie wykorzystywać tej sytuacji i migrantów do celów wewnętrznie politycznych. I żeby nie tworzyć atmosfery pogromowej – atmosfery strachu i nienawiści wobec grup etnicznych różniących się od nas - zaznaczyła.
- Odpowiedzią na strach obywateli powinny być racjonalne i skuteczne działania władzy. Nie jest racjonalnym i skutecznym działaniem władzy, jeśli wprowadza się dezinformację, poczucie zagrożenia i obarcza się odpowiedzialnością za jakiś czyn poszczególnych osób czy osoby, całą grupę ludzi. Zastanówmy się przede wszystkim nad tym, na czym polega ta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. To jest skomplikowana sprawa. Upraszczając i wrzucając wszystko do jednego worka – doprowadziliśmy nie tylko do dezinformacji, ale właśnie do tego poczucia zagrożenia. I do narastających – poprzez strach nienawiści do innego – rasistowskich i ksenofobicznych uczuć, które mogą doprowadzić do tragedii i prawdopodobnie doprowadzą do tragedii — stwierdziła reżyserka. - Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wzięła się z narastającego problemu migracji z terenów ogarniętych wojnami i głodem – terenów, gdzie ludzie żyją w reżimach uniemożliwiających poczucie bezpieczeństwa, upadłych państwach albo państwach, gdzie warunki klimatyczne czy ekonomiczne nie pozwalają żyć normalnie. Ci ludzie chcą się przemieszczać i dostać się do bezpieczniejszego i zamożniejszego świata. Od początku historii ludzkości tego rodzaju ruchy migracyjne miały miejsce – my także braliśmy w nich udział – i będą miały miejsce — dodała. - Oczywiście bogaty świat broni się przed niekontrolowanym przybyciem obcych, ponieważ nie wypracował narzędzi, żeby sobie z tą sytuacją pozytywnie i konstruktywnie radzić - podkreśliła.