Nadchodzi pogromca Belgii. Czy Tom Van Grieken doprowadzi do rozpadu państwa?

W 194-letniej historii kraj nigdy nie był tak bliski rozpadu. Tom Van Grieken, lider skrajnej prawicy wie, jak go dobić.

Publikacja: 09.05.2024 04:30

Tom Van Grieken w dziesięć lat przekształcił Interes Flamandzki w największe ugrupowanie północnej p

Tom Van Grieken w dziesięć lat przekształcił Interes Flamandzki w największe ugrupowanie północnej prowincji Belgii

Foto: afp

9 czerwca Belgowie, podobnie jak mieszkańcy wszystkich krajów Unii, pójdą wybrać swoich eurodeputowanych. Ale niepomiernie ważniejsze będą organizowane tego samego dnia wybory federalne i regionalne w Belgii. We Flandrii sondaże od miesięcy przewidują spektakularne zwycięstwo Vlaams Belang (Interes Flamandzki), skrajnie prawicowego ugrupowania, które w pierwszym punkcie swojego programu zapisało przekształcenie północnej prowincji królestwa w niezależne państwo. Może liczyć na blisko 30-proc. poparcie.

Grieken kalkuluje, że zbuduje wówczas większościową koalicję z inną niepodległościową partią Nowy Sojusz Flamandzki (N-Va), która zbiera teraz nieco ponad 20 proc. poparcia w sondażach. Partia kierowana przez burmistrza Antwerpii Barta de Wevera trzymała się do tej pory zasady, że nie wchodzi w układy z ugrupowaniami nacjonalistycznymi i populistycznymi.

Dla 7 milionów Flamandów nie ma dziś ważniejszej sprawy od powstrzymania masowej imigracji.

To jednak spowodowało poważny odpływ wyborców do partii Griekena. Dla 7 milionów Flamandów nie ma dziś ważniejszej sprawy od powstrzymania masowej imigracji. A tu Vlaams Belang zapowiada środki najbardziej radykalne. Dlatego w N-Va rozgorzała gorąca debata, czy zbudować po wyborach koalicję ze skrajną prawicą, czy też ryzykować dalszą marginalizacją. Przykładem jest Austria, Włochy, Szwecja czy Finlandia, gdzie skrajna prawica bierze udział w sprawowaniu władzy.

W Belgii osiedla się teraz co roku około 150 tys. osób więcej, niż z niej wyjeżdża. To powoduje, że mniejszy od województwa mazowieckiego kraj ma już 13 mln mieszkańców i jedną z najwyższych gęstości zaludnienia na świecie. Poza Ukraińcami najwięcej cudzoziemców przybywa z Maroka, Turcji, Indii i Afganistanu, co rodzi coraz większe problemy z integracją przybyszów.

Flamandzka suwerenność

Ale także na poziomie federalnym nie ma dziś ugrupowania, które zbierałoby większe poparcie w sondażach od Interesu Flamandzkiego (20 proc.). To część szerszego zjawiska pogłębiającej się przepaści między Flandrią, gdzie dominuje prawica i skrajna prawica, a południową prowincją kraju (Walonią), gdzie pierwsze skrzypce gra lewica i radykalna lewica. To powoduje, że utworzenie rządu federalnego po wyborach będzie niezwykle trudne. W 2010 roku Belgia pobiła światowy rekord (541 dni) czasu potrzebnego na utworzenie koalicji rządzącej. Ale i obecny gabinet Alexandre’a de Croo, w którym uczestniczy siedem partii, jest bardzo słaby. Następnego w ogóle może się nie udać utworzyć.

– Flandria wybija się na niepodległość, bo Belgia nie funkcjonuje, a nie Belgia nie funkcjonuje, bo Flandria chce być niepodległa – uważa Van Grieken.

Flandria wybija się na niepodległość, bo Belgia nie funkcjonuje, a nie Belgia nie funkcjonuje, bo Flandria chce być niepodległa

Tom Van Grieken

Nacjonalista daje sobie pięć lat na budowę nowego państwa. Po utworzeniu rządu chce proklamować „flamandzką suwerenność”: prawo prowincji będzie miało wtedy prymat na ustawami federalnymi. Dopiero uzbrojona w taki atut Flandria zamierza rozpocząć rokowania z Walonią, jak podzielić kraj. Wzorem ma być książka flamandzkiego eurodeputowanego Gerolfa Annemansa, jak można doprowadzić do takiego rozwodu bez nadmiernych wstrząsów.

Komisja Europejska nie bez racji od lat starała się ratować rządy prawa i demokrację w Polsce czy na Węgrzech. Służyło temu uzależnienie wypłat od respektowania wartości unijnych. Jednak teraz pod bokiem europejskiej centrali może wyrosnąć region rządzony przez skrajną prawicę.

Jednym z najważniejszych problemów w procesie budowy niezależnego państwa jest los Brukseli. Stanowi ona niezależny region Belgii, jednak otoczony przez Flandrię. Miasto jest co prawda zamieszkane tylko w 15 proc. przez ludność niderlandzkojęzyczną (i udział ten stale się zmniejsza), ale mimo to jest jednocześnie stolicą flamandzkiej prowincji. Van Grieken zapowiada, że jest gotowy przyznać daleko idącą autonomię brukselczykom, jednak wydaje się mało prawdopodobne, aby to wystarczyło do przekonania ich do przyłączenia się do nowego państwa. Jedna z rozważnych opcji zakłada więc budowę ośrodka bezpośrednio zarządzanego przez Unię.

Syn policjanta

Nie byłoby tak jasnej perspektywy rozpadu Belgii bez samego Toma Van Griekena. W wieku zaledwie 28 lat przejął on w 2014 roku Vlaams Belang w stanie niemal zupełnego rozpadu i uczynił z niej pierwszą siłę polityczną Flandrii. Syn policjanta z Antwerpii, mając 16 lat, przystąpił do organizacji nacjonalistycznej młodzieży flamandzkiej NJSV. To w tamtym czasie dał się poznać jako fan Barta Erikssona, jednego z przywódców paramilitarnych oddziałów Vlaams Militant Orde (VMO), który w czasach drugiej wojny światowej należał do Hitlerjugend.

Grieken organizował też wiele kontrowersyjnych akcji. Jedna z nich polegała na rzucaniu w nielegalnych imigrantów papierem toaletowym: odwołanie do tego, że „nie posiadali papierów” świadczących o ich statusie. A na spotkaniach młodzieży muzułmańskiej rozdawał wieprzowe kiełbaski.

Czytaj więcej

Agonia królestwa w sercu Unii Europejskiej. Czy Belgia przestanie istnieć?

Van Grieken, absolwent jednej ze szkół marketingowych Antwerpii, okazał się jednak mistrzem wykorzystania mediów społecznościowych. To dzięki nim zdołał ominąć zwykle niechętne mu tradycyjne media i dotrzeć do społeczeństwa: tylko na Facebooku ma pół miliona znajomych, najwięcej w Belgii.

Utworzone w 1830 roku dzięki wydzieleniu się południowej części Holandii królestwo już od ponad pół wieku jest coraz słabsze. To w 1970 roku zaczął się proces głębokiej decentralizacji, który położył kres francuskojęzycznej mniejszości. W momencie utraty kolonii w Kongu i załamaniu się górnictwa i hutnictwa w Walonii podstawy ekonomiczne państwa były bardzo nadwerężone. Dziś już niewiele łączy obie prowincje. To polityka zagraniczna i obronna, system ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych, król i drużyna piłki nożnej. Na południu jedynym oficjalnym językiem jest francuski, na północy – niderlandzki. Wspólnego środka komunikacji nie ma.

9 czerwca Belgowie, podobnie jak mieszkańcy wszystkich krajów Unii, pójdą wybrać swoich eurodeputowanych. Ale niepomiernie ważniejsze będą organizowane tego samego dnia wybory federalne i regionalne w Belgii. We Flandrii sondaże od miesięcy przewidują spektakularne zwycięstwo Vlaams Belang (Interes Flamandzki), skrajnie prawicowego ugrupowania, które w pierwszym punkcie swojego programu zapisało przekształcenie północnej prowincji królestwa w niezależne państwo. Może liczyć na blisko 30-proc. poparcie.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala