Celem tej bezprecedensowej dla Węgier operacji jest wykonywanie zadań doradczych, doradztwa na polu walki oraz wsparcie walki z terroryzmem.
Tak to zostało ujęte w mandacie przyjętym w listopadzie ubiegłego roku przez węgierski parlament. Przy tym Węgry nie mają nawet stosunków dyplomatycznych z Czadem, a zaledwie kilka tygodni temu rozpoczęła w Ndżamenie, stolicy Czadu, działalność organizacja pomocowa Hungary Helps.
Czytaj więcej
Generał Siergiej Surowikin, usunięty ze stanowiska po puczu Jewgienija Prigożyna, nagle znalazł się w Algierii, w środku międzynarodowych intryg.
– Takie uzasadnienie nie tłumaczy, dlaczego nagle taki kraj jak Węgry miałby wysyłać kontyngent wojskowy do serca Afryki. Nie ma nielegalnej imigracji z Czadu do Węgier i jedynym wytłumaczeniem być mogą rosyjskie interesy w tym regionie, dla realizacji których Węgry mogą być pomocne – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Péter Balázs, były szef dyplomacji i zdeklarowany przeciwnik Fideszu.
Węgry wysyłają wojsko do Czadu. Na jakiej podstawie?
Konkretne plany zaangażowania Węgier w Czadzie są owiane mgłą tajemnicy. Zmieniło się to, w chwili gdy wyszło na jaw, że wraz z szefem węgierskiej dyplomacji Ndżamenę odwiedził w grudniu ubiegłego roku syn premiera Viktora Orbána, Gáspár. Jest oficerem po brytyjskiej akademii wojskowej Sandhurst i kilku latach pracy w chrześcijańskich organizacjach w Afryce Środkowej, także w Czadzie.