Musi zastanawiać, jak oczywista wydaje się po ćwierćwieczu polska obecność w sojuszu północnoatlantyckim. Równie naturalna, jak naturalne jest polskie członkostwo w Unii Europejskiej. Mamy w tej sprawie więcej niż narodowy konsensus – nikt poważny nie kwestionuje, że oba członkostwa są niepodważalnym fundamentem polskiej racji stanu.
Czytaj więcej
Słaba Rosja, prezydent USA podatny na argumenty Warszawy, Polska zjednoczona w drodze na Zachód, Europa na gospodarczej fali: takie okoliczności poszerzenia NATO już się nie powtórzą.
To nie tylko wniosek płynący z eksperckich analiz. O takim, a nie innym, wyborze rozstrzyga sama geopolityka; mapa świata i historia, zwłaszcza jej ostatnia dekada. Atak Rosji na Ukrainę, brutalny konflikt za naszą wschodnią granicą uświadamiają, jak ważne są sojusze. I jak niebezpieczna jest polityczna izolacja. Dlatego wizja Polski poza NATO i Unią Europejską może przychodzić do głowy tylko głupcom albo zdrajcom. Na szczęście jest ich niewielu.
Okno historii uchylili prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski
Napisałem, że musi zastanawiać oczywistość, z jaką podchodzimy do polskiego członkostwa w NATO. Musi, ponieważ ponad trzy dekady temu wydawało się to niemożliwe. Polskę i Europę Środkową nie tylko w Moskwie zaliczano do rosyjskiej strefy wpływu. Mimo likwidacji Układu Warszawskiego to Rosja, nie Zachód, miała zachować geopolityczną kontrolę nad naszą częścią świata. Wielu polityków – także nad Wisłą – godziło się z takim stanem rzeczy. Inni bali się go kwestionować.
A jednak zdarzył się polityczny cud, wykorzystaliśmy otwarte na chwilę okno historii. Dzięki wyjątkowemu wysiłkowi i solidarnemu działaniu liderów polskiej polityki oraz wsparciu naszych przyjaciół z zagranicy udało się rozpocząć i w nadzwyczaj krótkim czasie zakończyć proces akcesji.