Rosjan wybory prezydenckie nie interesują. Kreml ma powód do niepokoju

Niezależny rosyjski portal informacyjny Meduza twierdzi, że zainteresowanie wyborami prezydenckimi w Rosji jest niższe niż kiedykolwiek.

Publikacja: 05.03.2024 05:56

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

arb

W związku z tym, że większość Rosjan uznaje, iż wynik wyborów prezydenckich jest już rozstrzygnięty a Władimir Putin ma zagwarantowaną kolejną kadencję w roli gospodarza Kremla, władze Rosji mają obawiać się, czy uda im się osiągnąć pożądaną frekwencję wyborczą na poziomie 70-80 proc. - pisze Meduza.

Wybory prezydenckie w Rosji: Każdy członek Jednej Rosji ma przyprowadzić do lokalu wyborczego 10 osób

Jak czytamy w serwisie przedstawiciele administracji Putina zdają sobie sprawę, że nadchodzące wybory nie budzą emocji Rosjan. Stąd działania mające na celu wywrzeć presję na urzędnikach, pracownikach przedsiębiorstw państwowych i pracownikach powiązanych z Kremlem spółek, by sami udali się do urn i przyprowadzili do lokali wyborczych jak najwięcej członków rodziny i znajomych.

Największe oczekiwania są wobec członków rządzącej krajem Jednej Rosji. Każdy członek ugrupowania rządzącego ma zadanie, by przyprowadzić do lokalu wyborczego co najmniej 10 osób. Taka reguła ma obowiązywać od kilku lat. Źródło Meduzy twierdzi, że członków Jednej Rosji przekonuje się: „za to, że czerpiecie przywileje (z bycia członkami partii władzy), musicie wykonywać pewną pracę na rzecz partii”.

Czytaj więcej

Prasa o podsłuchanych przez Rosję rozmowach: blamaż Niemiec

Jeden z członków Jednej Rosji przyznaje w rozmowie z Meduzą, że obowiązek przyprowadzenia do lokalu wyborczego 10 osób to „wysoko zawieszona poprzeczka”. - W praktyce nie wszyscy realizują ten cel, ale nikt nie jest karany za to (że go nie zrealizował) - mówi informator.

Oczekiwania wobec pracowników sektora publicznego oraz pracowników firm powiązanych z Kremlem są mniejsze: pierwsi mają przyprowadzić do lokali wyborczych trzy osoby, drudzy — dwie. Rozmówca Meduzy twierdzi, że szczególnie gorliwie starają się zrealizować te wymogi mieszkańcy mniejszych ośrodków. - Im mniejsze jest ich miasto, tym bardziej pragną zachować pracę. Więc będą próbować (przyprowadzić tak wiele osób do lokalu wyborczego, jak to możliwe) - tłumaczy.

70 proc.

Co najmniej tyle ma wynieść frekwencja w wyborach prezydenckich w Rosji

Kreml już wie jakim wynikiem mają zakończyć się wybory prezydenckie w Rosji

Dwóch politycznych strategów, którzy pracują dla administracji Putina mówi, że urzędnicy, pracownicy przedsiębiorstw publicznych i pracownicy firm powiązanych z Kremlem muszą dostarczać listy z nazwiskami, numerami telefonów i adresami e-mailowymi osób, które zamierzają przyprowadzić do lokalu wyborczego na kilka tygodni przed wyborami.

Wprowadzony w Rosji w 2019 roku elektroniczny system głosowania ułatwił weryfikację czy osoby te wywiązały się ze swoich obowiązków jeśli chodzi o przyprowadzenie odpowiedniej liczby wyborców do lokali wyborczych.

Kreml chce, aby Władimir Putin wygrał wybory prezydenckie z najwyższym jak dotąd wynikiem — przy frekwencji na poziomie 70-80 proc. prezydent Rosji ma otrzymać ponad 80 proc. głosów.

W związku z tym, że większość Rosjan uznaje, iż wynik wyborów prezydenckich jest już rozstrzygnięty a Władimir Putin ma zagwarantowaną kolejną kadencję w roli gospodarza Kremla, władze Rosji mają obawiać się, czy uda im się osiągnąć pożądaną frekwencję wyborczą na poziomie 70-80 proc. - pisze Meduza.

Wybory prezydenckie w Rosji: Każdy członek Jednej Rosji ma przyprowadzić do lokalu wyborczego 10 osób

Pozostało 86% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala