W sobotę, 3 lutego, podczas posiedzenia Rady Krajowej Nowa Lewica może formalnie zatwierdzić wyborczy sojusz na poziomie sejmików z Koalicją Obywatelską – ustaliła „Rzeczpospolita”. Do rozmów z KO na temat takiego porozumienia upoważnieni są ze strony Nowej Lewicy Robert Biedroń oraz Włodzimierz Czarzasty.
Pomysł stworzenia jednej listy całej koalicji rządzącej odrzuciła wcześniej zdecydowanie Trzecia Droga, która zapowiedziała już własny sojusz samorządowy. To nie oznacza jednak, że taki układ sił zostanie odtworzony na każdym poziomie samorządu, przede wszystkim w dużych miastach. Tam sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana.
Czytaj więcej
Ponad 56 proc. Polaków pozytywnie ocenia działania nowego rządu. Najwięcej pochodzi z małych miast i jest z grupy wiekowej 50+ – wynika z badania IBRiS dla „Rz”.
Bez zmiany szyldów
Dla koalicji rządzącej kluczowy będzie wynik w sejmikach. Wybory samorządowe ze względu na swoją specyfikę są trudno „mierzalne”, ale na poziomie sejmików najbardziej przypominają parlamentarne. Cel jest prosty. Zgodnie z naszymi informacjami w jednym, optymistycznym wariancie, o którym mówi się teraz w Sejmie, bloki tworzące koalicję rządzącą mogą pozbawić PiS władzy w 13 z 16 województw. Partia Jarosława Kaczyńskiego utrzymałaby władzę tylko na Podkarpaciu, Podlasiu i Lubelszczyźnie. W wariancie maksimum, na który najbardziej liczą zarówno politycy KO, Lewicy, jak i Trzeciej Drogi, PiS pozostałaby tylko władza w sejmiku na Podkarpaciu.
Według naszych rozmówców sojusz KO i Lewicy pozostawi w nazwie komitetu wyborczego szyldy obu formacji. To wygodne dla obydwu stron, które będą mogły liczyć na zachowanie tożsamości, a jednocześnie korzystać z efektów stworzenia wspólnej listy. Wcześniej Lewica proponowała, by wszystkie partie koalicji rządzącej stworzyły razem pakt samorządowy na wzór paktu senackiego z 2023 roku.