Szczyt Unii Europejskiej. Gaza dzieli Europę

Unia Europejska szuka jedności w obliczu konfliktu zbrojnego między Izraelem a Hamasem. A dla Ukrainy brakuje jej pieniędzy.

Publikacja: 26.10.2023 22:00

Wszyscy przywódcy poza premierem Węgier Viktorem Orbánem (na zdjęciu ze swoim rzecznikiem Bertalanem

Wszyscy przywódcy poza premierem Węgier Viktorem Orbánem (na zdjęciu ze swoim rzecznikiem Bertalanem Havasim) są za propozycją przekazania Ukrainie 50 mld euro w latach 2024–2027

Foto: JOHN THYS/AFP

Od dłuższego już czasu szczyty Rady Europejskiej wyglądają jak spotkania zarządzania kryzysowego. Najpierw pandemia, potem agresja Rosji na Ukrainę, a teraz konflikt w Gazie, nie mówiąc już o wiszącej ciągle nad Unią presji migracyjnej i trudnej sytuacji gospodarczej. A przy okazji jeszcze musi się angażować w próby rozważania konfliktów w Górnym Karabachu i w Kosowie. O tym wszystkim dyskutują od czwartku przywódcy UE na szczycie w Brukseli.

Kto obroni cywilów?

O ile w sprawie wojny w Ukrainie właściwie od pierwszego dnia UE udaje się utrzymywać jedność, o tyle już konflikt między Izraelem i Hamasem wyraźnie ją dzieli. Wszyscy przyznają, że brutalnie zaatakowany Izrael ma prawo do samoobrony. Ale pytanie o jej granice. Po pierwszym oburzeniu zachowaniem palestyńskich bojowników w UE wróciły stare linie podziału. – Czechy będą wspierać Izrael na szczeblu europejskim w maksymalnym możliwym zakresie. Podkreślę, że nie możemy zapominać, kto jest inicjatorem terroru i kto rozpoczął tę wojnę – napisał na platformie X (dawny Twitter) premier Petr Fiala. Czechy to jeden z najwierniejszych sojuszników Izraela, w podobnym duchu wypowiadają się też Austria i Niemcy. Olaf Scholz wyraził przekonanie, że Izrael będzie postępował w zgodzie z prawem międzynarodowym. – Izrael jest państwem demokratycznym, kierującym się bardzo humanitarnymi zasadami – podkreślił niemiecki kanclerz.

Czytaj więcej

Hamas rozmawia z władzami Rosji. Delegacja przybyła do Moskwy

Ale są w UE państwa tradycyjnie sympatyzujące z Palestyną i dla nich kluczowe jest, żeby głos UE wybrzmiał mocno w obronie ludności cywilnej Strefy Gazy. Naciskają na to m.in. premierzy Hiszpanii, Irlandii czy Portugalii.

Pauza albo zawieszenie

Od kilku dni w gronie dyplomatów przygotowujących projekt wniosków ze szczytu UE trwała pozornie czysto lingwistyczna dyskusja o wspólne zapisy dotyczące Strefy Gazy. Czy – jak chciałyby np. Hiszpania i Irlandia – Unia ma zaapelować o „humanitarne zawieszenie broni”? Czy może o „humanitarną pauzę”? Albo – to zapis ewentualnie do zaakceptowania przez sojuszników Izraela – o „humanitarne pauzy”? Różnica między zawieszeniem broni a pauzą wydaje się oczywista, ale spór między zwolennikami liczby pojedynczej a liczby mnogiej też jest istotny. Bo gdy mówimy o pauzie, to mamy na myśli coś bliskiego czasowemu zawieszeniu broni. Tymczasem pauzy oznaczałyby po prostu krótkotrwałe przerwy w wymianie ognia po to, żeby akurat przepuścić transport humanitarny. Niektórych te językowe rozważania oburzają.

Czytaj więcej

Królowa Jordanii oskarża Zachód o „podwójne standardy”

– Nie obchodzi mnie, jak to nazwiemy. Liczy się to, że każdego dnia umierają ludzie, umierają dzieci, umierają kobiety, które nie mają nic wspólnego z wojną – powiedział Xavier Bettel, odchodzący już premier Luksemburga. Według niego trzeba podjąć jakąkolwiek inicjatywę, która pozwoliłaby na zawieszenie broni lub przerwę humanitarną. I pewnie wspólne stanowisko zostanie wypracowane, co nie zmieni faktu, że w sprawie Bliskiego Wschodu podziały pozostaną.

Również dlatego, że eskalacja tego konfliktu grozi wzmocnieniem dwóch niebezpiecznych tendencji, z którymi zmagają się szczególnie państwa Europy Południowej i Zachodniej. Jedna to nielegalna imigracja, której fala zawsze wzbiera, gdy dochodzi do destabilizacji w biedniejszych regionach. Druga to terroryzm. Co prawda nie ma dowodu na to, że tunezyjski zabójca dwóch obywateli szwedzkich w Brukseli w ubiegłym tygodniu w jakikolwiek sposób odnosił się do wydarzeń w Strefie Gazy. Ale napięcie w tym regionie wystarcza do znaczącego zaostrzenia środków bezpieczeństwa w niektórych stolicach Europy Zachodniej jak Paryż czy Bruksela.

Na szczycie UE tradycyjnie już zaplanowano dyskusję na temat Ukrainy z wystąpieniem, za pośrednictwem łącza wideo, prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Bardzo mu zależy na tym, żeby eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie nie odciągnęła uwagi świata od wojny w Ukrainie. Przywódcy UE zapewniają, że tak się nie stanie. I wszyscy, poza Viktorem Orbánem, popierają propozycję przeznaczenia 50 mld euro dla Ukrainy w latach 2024–2027. Trwa jednak spór o to, jak to zrobić. Kraje najbardziej oszczędne, np. Holandia, są przekonane, że można po prostu przesunąć pieniądze z innych przegródek unijnego budżetu, jak np. polityka spójności czy rolnictwo.

Od dłuższego już czasu szczyty Rady Europejskiej wyglądają jak spotkania zarządzania kryzysowego. Najpierw pandemia, potem agresja Rosji na Ukrainę, a teraz konflikt w Gazie, nie mówiąc już o wiszącej ciągle nad Unią presji migracyjnej i trudnej sytuacji gospodarczej. A przy okazji jeszcze musi się angażować w próby rozważania konfliktów w Górnym Karabachu i w Kosowie. O tym wszystkim dyskutują od czwartku przywódcy UE na szczycie w Brukseli.

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Donald Trump zmienia plany. Nie dojdzie do spotkania z Andrzejem Dudą
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Grupa republikanów: Trump nie nadaje się na prezydenta
Polityka
Izrael twierdzi, że Iran chciał dokonać zamachu na Beniamina Netanjahu
Polityka
Nietypowa próba rakietowa Korei Północnej. Pociski spadły na terytorium kraju
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Brandenburgia przed wyborami. Los kanclerza Scholza zależy od wyniku AfD?