„To wina chciwych przywódców” – napisał o przyczynach śmierci tak wielu Libijczyków w wyniku powodzi wywołanej przez cyklon Daniel Tarek Megerisi, ekspert think tanku ECFR. Gdyby nie „rzeka korupcji i zaniedbań”, skala zniszczeń i liczba zabitych byłaby znacznie niższa.
Cyklon uderzył we wschodnią Libię 10 września. Zawaliły się tamy na rzece koło Derny, 100-tys. miasta nad Morzem Śródziemnym. Jego znaczna część przestała istnieć. Ilu ludzi zginęło? – Najniższe oficjalne dane Światowej Organizacji Zdrowia, z 18 września, to 4 tys. Plus ponad 9 tys. zaginionych. Olbrzymia większość w Dernie.
Jak po długiej wojnie
Ale nieoficjalnie mówi się nawet o ponad 20 tys. ofiar śmiertelnych. To byłoby niewiele mniej, niż w Libii zginęło od lutego 2011 r., gdy rozpoczęła się rewolucja przeciwko dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu. A potem Libia doświadczyła jeszcze wojen domowych. W czasie rewolucji i wojen życie w Libii straciło – według różnych danych – od 25 tys. do ponad 40 tys. ludzi.
Czytaj więcej
Liczba ofiar śmiertelnych gigantycznych powodzi, do których doszło we wschodniej Libii, wzrosła do pięciu tysięcy. Zadaniem lokalnych władz ofiar może być jednak dużo więcej – nawet 10 tysięcy.
Kraj jest nadal podzielony. Są dwa ośrodki władzy. Rząd w leżącym na zachodzie Trypolisie, zwany przekornie rządem jedności narodowej i uznawany przez społeczność międzynarodową. Oraz rząd na wschodzie (z ośrodkami w Bengazi i Tobruku). On nie jest do końca rządem, to parlament plus najważniejszy gracz, gen. Chalifa Haftar (z rodziną). Tarek Megerisi nazywa Haftara dyktatorem wojskowym. Uważa też, że mimo podziałów oba ośrodki prowadzą podobną politykę. I na ich czele stoją rodziny byłych uczniów Kaddafiego. Haftar trwał latami u boku zabitego w październiku 2011 r. dyktatora, a ojciec premiera z Trypolisu, Abd al-Hamida Dubajby, był wysokiej rangi urzędnikiem, odpowiedzialnym – co szczególnie ważne, biorąc pod uwagę tragiczne skutki rozpadu zbudowanych w czasach Kaddafiego tam – za infrastrukturę.