Na nadrobienie tak kolosalnej straty czasu pozostało niewiele. Kompilacja sondaży przeprowadzona przez Politico daje Partii Konserwatywnej ledwie 26 proc. poparcia wobec 46 proc., na jakie może liczyć opozycyjna Partia Pracy. Data przyszłych wyborów do Izby Gmin nie została jeszcze ustalona, ale muszą się one odbyć w przyszłym roku.
Jednak dla premiera Rishiego Sunaka pojawił się płomyk nadziei. To wyniki wyborów uzupełniających do hrabstw Oxbridge i South Ruislip na przedmieściach Londynu. Tu torysi niespodziewanie uzyskali znakomity wynik, bo prowadzili kampanię przeciwko planom burmistrza stolicy Sadiqa Khana (Partia Pracy) poszerzenia strefy zakazu wjazdu najbardziej trujących aut (chyba że za opłatą 12,5 funta dziennie).
Czytaj więcej
Rząd Wielkiej Brytanii poinformował, że wyda „setki” nowych licencji na wydobycie ropy i gazu na Morzu Północnym, aby zabezpieczyć rezerwy energii. Jednocześnie zapewnił, że dąży do zerowej emisji dwutlenku węgla netto do 2050 r.
Sunak postanowił więc pójść za ciosem. W wywiadzie dla BBC w poniedziałek zapowiedział, że „staje po stronie kierowców”. I ujawnił, że rząd zgodzi się na wydanie „setek” licencji na nowe odwierty wydobycia ropy i gazu na Morzu Północnym. Partia Pracy już dawno ostrzegła, że w razie przejęcia władzy wstrzyma proces przyznawania nowych pozwoleń. Zdaniem premiera w dzisiejszych, niepewnych czasach Wielka Brytania musi możliwie w największym stopniu polegać na własnych źródłach energii. Choć jednak oficjalny cel doprowadzenia do zeroemisyjnej gospodarki do 2050 r. pozostaje w mocy, zdaniem obrońców środowiska po zmianie polityki rządu staje się on nierealny.
– Przy wydobyciu ropy i gazu pracuje w Zjednoczonym Królestwie około 200 tys. osób. Utrzymanie miejsc pracy będzie kluczowym tematem kampanii wyborczej, podobnie jak zapewnienie relatywnie niskich cen paliw. Jednak, aby utrzymać władzę, Sunak musi przekonać centrowy elektorat, a nie jedynie twardych zwolenników Partii Konserwatywnej. A dla takich wyborców ochrona środowiska, w szczególności wobec powtarzających się kataklizmów na południu Europy czy w Chinach, jest ważna. Ruch premiera jest więc ryzykowny – mówi „Rz” Steven Clarke, ekspert londyńskiej Resolution Foundation.