Polityk był pytany o marsz, który 4 czerwca przeszedł ulicami Warszawy. W połowie kwietnia na marsz "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu" wzywał lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. W wydarzeniu udział wzięli politycy opozycyjnych partii parlamentarnych - PO, Lewicy, PSL, Polski 2050 - oprócz przedstawicieli Konfederacji.
Politycy organizującej wydarzenia Platformy Obywatelskiej mówili, że była to największa demonstracja polityczna od dziesięcioleci. Według organizatorów, w marszu 4 czerwca wzięło udział pół miliona osób. Policja oficjalnie nie odniosła się do tych twierdzeń, zaś Wydział Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji powiedział nam, że nie udziela informacji o liczbie osób na takich przemarszach.
Czytaj więcej
Jaka była frekwencja na marszu 4 czerwca w Warszawie? Politycy organizującej wydarzenia Platformy Obywatelskiej mówią, że była to największa demonstracja polityczna od dziesięcioleci.
W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem były senator klubu PiS, obecnie niezrzeszony, Jan Maria Jackowski, był w piątek pytany, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość nie ma na temat marszu "nic do powiedzenia".
- To pokazuje nieprzygotowanie sztabu i nieprzemyślenie strategii, ponieważ uznano, że metodami administracyjnymi przy udziale członków rządu, którzy jeżdżą w teren i metodami tradycyjnymi ta kampania będzie prowadzona, natomiast nie przewidziano tego, że w trakcie ostatnich wydarzeń w Polsce doszło do jakiegoś takiego przełamania powiedziałbym na skalę ogólnospołeczną, mianowicie znaczna część społeczeństwa poczuła się poniżana, obrażana i dyskryminowana w sensie takim moralnym przez obóz rządzący - powiedział Jackowski.