Zdrojewski był pytany czy zorganizowany w Warszawie przez PO i Donalda Tuska marsz 4 czerwca był "game changerem", który zmieni sytuację na polskiej scenie politycznej.
- Tak. Uważam, że to był przełom, a właściwie taka kropka nad "i" jeśli chodzi o to co się w ostatnich kilkunastu miesiącach dzieje w polityce krajowej. Mieliśmy przesilenie w postaci powrotu Donalda Tuska do polityki krajowej, serię jego spotkań otwartych z mieszkańcami różnych regionów i ustabilizowanie notowań PO na wysokim poziomie, powyżej 20 proc. Ja uważam, że ten marsz jest w pewnym sensie takim dowodem w sprawie, że w Polsce źle się dzieje, wstydzimy się tego rządu, że potrzeba powrotu Polski na ścieżkę rozwoju, ścieżkę Zachodu, ścieżkę prozachodnią. I że generalnie rzecz biorąc Polacy mają dość. Jest taki bunt i forma sprzeciwu, która do tej pory nie miała egzemplifikacji w jakiejś fotografii, powiem symbolicznie, a ten marsz pokazał to w sposób niezwykle dobitny - odparł.
Czytaj więcej
- Idziemy do wyborów, by zwyciężyć, by rozliczyć, by naprawić ludzkie krzywdy i by pojednać polskie rodziny. Możecie to nazwać ślubowaniem Tuska - oświadczył przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas marszu 4 czerwca w Warszawie, organizowanego przez PO. W wydarzeniu wg Tuska wzięło udział pół miliona osób.
- Ważniejsze jednak od tych pół miliona ludzi, którzy tam byli, jest to jaka tam atmosfera tam panowała. Atmosfera pierwszy raz tak mocno optymistyczna, pełna nadziei, determinacji - przekonywał senator.
- To pokazuje, że te jesienne wybory będą wyborami wygranymi przez opozycję - podsumował.