Grozi za to do 10 lat więzienia, zaś rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wpisało pisarza na listę osób poszukiwanych.
Kiedy rozmawialiśmy tuż po agresji Rosji na Ukrainę, przebywający w Polsce Iwan Wyrypajew, który ma tu z Karoliną Gruszką rodzinę, jako jeden z pierwszych na łamach „Rzeczpospolitej” potępił napaść i odciął się od putinowskiej Rosji.
Oznaczało to brak możliwości odwiedzin kraju, gdzie przebywał jego chory ojciec i dwóch synów.
- Nie zapominajcie, że jest rosyjskim pisarzem, a to jest format: każdy rosyjski pisarz z prawdziwego zdarzenia od trzystu lat musi być przez rosyjską władzę oskarżony – mówi „Rzeczpospolitej”. - Klasyczna już sytuacja. Nie oskarżono tylko grafomanów. Na szczęście szybko dostałem polskie obywatelstwo i to mnie ratowało. Mój starszy syn jest już w Polsce, młodszy został z swoją mamą w rodzinie, która niestety wspiera rosyjską władzę. Podzieliliśmy się. Jednocześnie pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przytrafiło. Muszę teraz na pewno uważać, gdzie jadę i lecę, gdzie mam przesiadki, ponieważ wiele krajów na mocy umowy Interpolu może mnie wydać Rosji. Najgorsze dla mnie jest, że nie mogę jechać do moich ukochanych Indii, bo ćwiczę jogę i chciałem teraz tam polecieć. Nie mogę też jechać na praktyki duchowe do Indonezji. Nie mogę latać przez Dubaj. Mam nadzieję, że Unia Europejska mnie nie wyda. Byłoby to dziwne. Ważne jest to, że nie jestem oskarżony za kradzież, tylko za rzekome rozpowszechnianie fałszywych informacji o armii rosyjskiej, czyli za mówienie prawdy o rosyjskiej armii. Nazywałem rzeczy po imieniu.
Jak podkreśla Wyrypajew, wcześniej czy później tego wszystkiego można było się spodziewać po tym, co pisze i mówi o wojnie w Ukrainie, przede wszystkim zaś po rozpoczęciu w Warszawie projektu domu-instytucji-fundacji Teal House, który otworzy w czerwcu z Karoliną Gruszką i ukraińskimi uchodźcami.