Ze wszystkich postsowieckich państw aspirujących do Unii Europejskiej i NATO Gruzja jako jedyna nie zaogniła swoich relacji z Rosją od początku rosyjskiej agresji nad Dnieprem. Wręcz przeciwnie.
W środę Władimir Putin zniósł obowiązek wizowy dla Gruzinów. Został wprowadzony po tym, jak w 1999 roku ówczesny prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze omówił Borysowi Jelcynowi rozmieszczenia rosyjskiej armii na granicy z Czeczenią od strony Gruzji. W środę Putin zniósł też wprowadzony przez siebie zakaz lotów do Gruzji. Kreml zawiesił wszystkie połączenia po antyrosyjskich protestach w Tbilisi latem 2019 roku, wywołanych przyjazdem delegacji rosyjskiej Dumy do gruzińskiego parlamentu.
Czytaj więcej
Rosja nie ma nic wspólnego z sytuacją w Gruzji, ale jest zaniepokojona ryzykiem prowokacji przeciw Abchazji i Osetii Południowej - oświadczył rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
Krytyczna wobec Rosji prezydent kraju Salome Zurabiszwili decyzję Putina potraktowała jako „prowokację” i zaproponowała wprowadzić „trzymiesięczne wizy dla Rosjan”. Realną władzę w kraju ma jednak rząd i dominująca partia Gruzińskie Marzenie. Tam z kolei pomysł Zurabiszwili odrzucają i przypominają, że obowiązek wizowy dla Rosjan zniósł w 2012 roku jeszcze prezydent Micheil Saakaszwili, cztery lata po wojnie i oderwaniu Osetii Południowej i Abchazji.
Głos zabrał też szef gruzińskiej dyplomacji (były ambasador Gruzji w Polsce) Ilia Darcziaszwili, który stwierdził, że na terenie Rosji mieszka ponad milion Gruzinów, którzy utrzymują bliskie relacje ze swoimi krewnymi w Gruzji. – Taka decyzja, traktowana z punktu widzenia humanitarnego, jest popierana przez każdy odpowiedzialny rząd – powiedział cytowany przez portal ekhokavkaza.com. Zapewniał jednocześnie, że kraj nie będzie pomagał Rosji omijać zachodnich sankcji wobec Moskwy, ale nie zamierza wprowadzać własnych.