Marek Kozubal: PiS wpadł w swoją pułapkę

Jednym z priorytetów PiS, eksponowanym w poprzedniej oraz obecnej kampanii wyborczej, jest zapewnienie bezpieczeństwa obywateli. Na tym postulacie pojawia się rysa – partia rządząca nie jest w stanie przyjąć uregulowań, które dotyczą ochrony ludności.

Publikacja: 05.04.2023 13:48

Ćwiczenia Obrony Cywilnej zorganizowane w 2006 r. w Warszawie

Ćwiczenia Obrony Cywilnej zorganizowane w 2006 r. w Warszawie

Foto: Fotorzepa/Kuba Ostałowski

Problem zaczął się rok temu, gdy została przyjęta ustawa o obronie ojczyzny, która była oczkiem w głowie ówczesnego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i szefa MON Mariusza Błaszczaka. To oni publicznie prezentowali jej założenia. Politycy PiS zakładali, że równolegle przyjęty zostanie projekt ustawy o ochronie ludności i stanie klęsk żywiołowych. Tak się jednak nie stało.

Tymczasem wejście w życie ustawy o obronie ojczyzny i uchylenie wielu aktów prawnych spowodowało, że z obiegu prawnego zniknęło m.in. pojęcie Obrony Cywilnej (OC). To formacja która w czasie wojny powinna zajmować się m.in. udzielaniem pomocy cywilom, dostarczaniem rannych do szpitali, organizacją ewakuacji, czy opieką nad miejscami, w których można się schronić w przypadku ataku. Dla wielu ekspertów to właśnie formalna likwidacja OC powoduje, że ustawę Kaczyńskiego określają dzisiaj jako bubel prawny.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Doświadczenia z ukraińskiej lekcji

O projekcie ustawy o ochronie ludności pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” wielokrotnie, prace nad nią trwają z różną intensywnością niemal od początku rządów PiS. Niektóre propozycje są kontrowersyjne, bo w zasadzie wynika z nich, że w czasie wojny zadania OC przejmie straż pożarna wzmocniona o zespoły ratownictwa medycznego oraz bliżej nieokreślone formacje.

MSWiA zakładało też wprowadzenie nowych stanów nadzwyczajnych: stanu gotowości i stanu zagrożenia, jednocześnie utrzymując stan klęski żywiołowej. Miałby je wprowadzać rozporządzeniem minister spraw wewnętrznych. Według założeń, stan klęski żywiołowej umożliwia wprowadzenie wielu ograniczeń wolności praw człowieka i obywatela, np. zawieszenia działalności gospodarczej wybranych przedsiębiorców, reglamentacji zaopatrzenia, organizowania imprez masowych, prowadzenia strajków. Za złamanie tych zasad mają grozić kara aresztu albo grzywny. Resort chce też stworzyć mechanizm zmuszania władz lokalnych do wykonywania pewnych czynności po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego. W razie odmowy wykonania poleceń prezes Rady Ministrów, na wniosek wojewody, mógłby w drodze decyzji administracyjnej orzec o przejęciu zadań organów samorządu terytorialnego przez wojewodę, „na czas określony, w zakresie niezbędnym do wykonania polecenia lub realizacji zadań koordynacyjnych wynikających z obowiązywania stanu zagrożenia”.

MSWiA zakładał też likwidację Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, a jego zadania miała przejąć Służba Dyżurna Państwa MSWiA oraz MON.

Najbardziej korzystne w tym projekcie jest wprowadzenie finansowania zadań związanych z ochroną ludności, w tym budowę schronów. Projekt zakłada, że na ten cel zostanie przeznaczonych 0,1 proc. PKB, czyli rocznie ok. 3 mld zł. Dlatego np. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego naciska, aby chociażby z tego powodu, wokół projektu doszło do kompromisu. – Ochrona ludności powinna być przypisana do konkretnej instytucji – przypomina Jacek Siewiera, szef BBN.  

Z tym może być ciężko nawet w samym rządzie. Warto przypomnieć wypowiedź wiceministra obrony narodowej Marcina Ociepy, który kilka dni temu na I Kongresie „Odporność 2023”jasno powiedział, że widzi dla Rządowego Centrum Bezpieczeństwa rolę koordynatora ds. odporności państwa.     

Jaki są konsekwencje tych opóźnień? Podam dwa. Poza tym, że nie istnieje system ochrony ludności, nie rozwiązany jest sposób finansowania i budowy miejsc ukrycia ludności cywilnej. Dzisiaj strażacy stają na głowie, aby wskazać takie lokalizacje. Zdaniem Państwowej Straży Pożarnej jest ok. 234 tys. takich obiektów, ale tylko 10,5 tys. ukryć i schronów dla ok. 1,5 mln osób. Nie ma jednak jasnych przepisów z których wynika, jakie te miejsca powinny spełniać wymogi, aby bezpiecznie można było się w nich schronić. Po drugie niebawem ruszyła kwalifikacja wojskowa, na którą wezwanych zostanie 230 tys. młodych ludzi. Część z tych, którzy nie mogą służyć w wojsku z powodu przekonań religijnych lub „wyznawanych zasad moralnych” mogłaby zostać skierowana np. do obrony cywilnej, ale jej przecież nie ma.    

PiS zatem wpadł w zastawioną przez siebie pułapkę. Stworzył państwo resortowe, w którym MSWiA stopniowo traci sprawczość działania.

Problem zaczął się rok temu, gdy została przyjęta ustawa o obronie ojczyzny, która była oczkiem w głowie ówczesnego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i szefa MON Mariusza Błaszczaka. To oni publicznie prezentowali jej założenia. Politycy PiS zakładali, że równolegle przyjęty zostanie projekt ustawy o ochronie ludności i stanie klęsk żywiołowych. Tak się jednak nie stało.

Tymczasem wejście w życie ustawy o obronie ojczyzny i uchylenie wielu aktów prawnych spowodowało, że z obiegu prawnego zniknęło m.in. pojęcie Obrony Cywilnej (OC). To formacja która w czasie wojny powinna zajmować się m.in. udzielaniem pomocy cywilom, dostarczaniem rannych do szpitali, organizacją ewakuacji, czy opieką nad miejscami, w których można się schronić w przypadku ataku. Dla wielu ekspertów to właśnie formalna likwidacja OC powoduje, że ustawę Kaczyńskiego określają dzisiaj jako bubel prawny.

Analizy Rzeczpospolitej
Marek Kozubal: Doświadczenia z ukraińskiej lekcji
Społeczeństwo
Pączkowanie schronów. Z każdą kolejną wypowiedzią polityków PiS „rośnie” ich liczba
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Wolne hartowanie odporności
Polityka
Hołownia po spotkaniach w Ankarze. Polska liczy na wojskową współpracę z Turcją
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Powódź w Polsce. Bogdan Zdrojewski: W niektórych miejcach zrobiono za mało, w niektórych - za dużo