Sąd Konstytucyjny Armenii po niemal dwudziestu latach wahań doszedł do wniosku, że Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego nie koliduje z konstytucją kraju. Sprawą ratyfikacji tego jednego z najważniejszych aktów prawa międzynarodowego zajmie się ormiański parlament. Jeżeli rządząca partia premiera Nikola Paszyniana go uchwali, a wszystko na to wskazuje, kraj będzie musiał respektować wydany niedawno haski nakaz aresztowania Władimira Putina.
Trudno to sobie wyobrazić, gdyż Armenia była dotychczas uznawana za jednego z najwierniejszych sojuszników Rosji w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). W ormiańskim Giumri rozlokowana jest 102. rosyjska baza wojenna, a na terenie Górskiego Karabachu (wokół którego od lat trwa ormiańsko-azerska konfrontacja) stacjonują rosyjskie siły pokojowe.
Ostrzeżenie z Kremla
W Erywaniu przekonują, że decyzja Sądu Konstytucyjnego w Armenii nie ma związku z wydanym niedawno przez MTK nakazem aresztowania Putina. Twierdzą, że ratyfikację wstrzymano w 2004 roku, ale od tamtej pory konstytucja Armenii kilkakrotnie się zmieniała. Zdanie zmienił więc także Sąd Konstytucyjny.
Kremla ta argumentacja nie przekonuje. Wysłał wiadomość władzom w Erywaniu poprzez główną rządową agencję TASS. Powołując się na anonimowego rozmówcę w rosyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, agencja poinformowała, że Moskwa traktuje plany Ormian dotyczące ratyfikacji Rzymskiego Statutu MTK jako „absolutnie niedopuszczalne”. Co więcej, z informacji tych wynika, że strona ormiańska została poinformowana przez Rosjan, iż podjęcie takiej decyzji wiąże się ze „skrajnie negatywnymi” skutkami dla dwustronnych relacji.
– W Moskwie tak reagują, bo zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że Armenia wymyka się Rosji. Ratyfikacja Rzymskiego Statutu MTK będzie oznaczała, że Erywań melduje się w systemie prawa międzynarodowego, które potępia zbrodnie Rosjan. Po za tym Armenia zaprosiła obserwatorów UE, którzy już są na granicy z Azerbejdżanem. Dotychczas na ziemi ormiańskiej widzieliśmy wyłącznie rosyjskich żołnierzy – mówi „Rzeczpospolitej” Stepan Grigorian, czołowy ormiański politolog doradzający rządowi w Erywaniu.