Unijny szczyt zakończył się porozumieniem w sprawie mechanizmu wiążącego fundusze unijne z praworządnością. To jeden z najważniejszych tematów ostatnich miesięcy. Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że plan Polski się powiódł, a poza 770 mld zł unijnych pieniędzy udało się zbudować taki mechanizm gwarancyjny, który chroni przed arbitralnym traktowaniem.
Z tym stwierdzeniem nie zgadza się Solidarna Polska, która jednak zdecydowała, że pozostanie w koalicji. Wniosek w sprawie wyjścia złożył w trakcie sobotniego posiedzenia zarządu partii Zbigniewa Ziobry wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski. Solidarna Polska przekonuje, że działania premiera Mateusza Morawieckiego na unijnym szczycie były błędne i będą mieć dalekosiężne i bardzo negatywne konsekwencje.
Wniosek Kowalskiego w głosowaniu poparło osiem osób, przeciwko był 12. – Decyzje zapadłe na szczycie UE gwałcą traktaty, łamią polską konstytucję. Stwarzają zagrożenie dla polskiej suwerenności – mówił na konferencji prasowej Zbigniew Ziobro.
Nasi rozmówcy z partii rządzącej mówią, że jeśli politycy ugrupowania Ziobry chcą być konsekwentni, to wszyscy, którzy głosowali za wyjściem z koalicji, powinni w poniedziałek złożyć honorowe dymisje z zajmowanych stanowisk.
Wyrównanie rachunków
Ostatnie miesiące w Zjednoczonej Prawicy to seria wewnętrznych sporów. Jak przekonują nasi rozmówcy, doprowadziło to do sytuacji, w której w partii powstało wrażenie, że koalicjanci pozwalają sobie na zbyt wiele bez konsekwencji. To z kolei doprowadziło m.in. do próby buntu grupy wokół byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Teraz nastroje się zmieniły. – Unijna rozgrywka pokazała, że można zrobić coś bez oglądania się np. na Zbigniewa Ziobrę – przekonuje nasz rozmówca z klubu PiS. I dlatego w części partii jest poczucie bliskie satysfakcji.