Państwa bałtyckie i Polska, ostatnio wspierane przez Irlandię, już przedstawiły propozycje sankcji, ale wiadomo, że nie wszystkie zostaną jednomyślnie przyjęte przez UE. – Nie sądzę, żeby tym razem udało się wprowadzić sankcje na materiały czy usługi dla elektrowni nuklearnych. Wciąż jest to problemem dla kilku państw – mówi nam dyplomata z Europy Wschodniej.
I wskazuje na generalny paradoks polityki sankcyjnej wobec Rosji. Mimo że nakładane od wybuchu wojny w Ukrainie kary są bardzo dotkliwe dla Rosji, obniżają znacząco jej PKB i możliwości rozwoju gospodarczego, to jednak najważniejszy dla Kremla sektor energetyczny został w pewnym sensie oszczędzony. Wprowadzono zakaz importu węgla, niedługo wejdzie zakaz importu ropy, a z gazu państwa UE albo same rezygnują, albo stają się ofiarą decyzji Kremla o zamknięciu Nord Stream.
Czytaj więcej
Wszyscy życzymy mu szybkiego odejścia, ale nie możemy nawoływać do dokonania zamachu stanu – mówi Giennadij Gudkow, były oficer KGB, a obecnie opozycjonista.
Ale najważniejszych firm energetycznych na liście sankcyjnej nie ma: ani Gazpromu i jego banku, ani Rosneftu, ani Rosatomu. I w najbliższym czasie się to nie zmieni.
Zabawki dziecięce
Dyplomaci mają jednak nadzieję, że uda się uzgodnić inne sankcje. Za najbardziej skuteczne uważają ograniczenia eksportowe, które zmniejszają modernizacyjne zdolności gospodarki rosyjskiej, oraz sankcje na instytucje finansowe. Dlatego w propozycji sygnowanej m.in. przez Polskę jest propozycja ograniczenia eksportu kolejnych produktów i technologii. Także tych używanych przez kompleks militarny. Projekt zwraca uwagę np. na nawet najmniejsze czy najprostsze drony, określane w specyfikacji celnej mianem zabawek dziecięcych. Każdy z nich może dostarczyć niezbędne dla agresora zdjęcia i informacje. Ponadto należy także zakazać eksportu generatorów prądu, bardzo przydatnych w warunkach frontowych.