Prezes PiS Jarosław Kaczyński zainaugurował akademię Prawa i Sprawiedliwości swoim dwugodzinnym wykładem pod tytułem "Spory z czasów III RP”. Media nie zostały wpuszczone na to wydarzenie. Portal tvn24.pl dotarł jednak do nagrania z wykładu, podczas którego prezes PiS mówił między innymi o relacjach z Lechem Wałęsą, "oszalałej lewackiej sekcie" czy "rekordzie przekleństw" w Sejmie.

Jarosław Kaczyński mówił najpierw o momencie transformacji – o konfliktach w obozie opozycji i próbie ustanowienia demokracji "bez partii politycznych”. Miała odpowiadać za to "laicka lewica”. - Dla ludzi młodszych najlepiej będzie wyjaśnić to środowisko, odwołując się do "Gazety Wyborczej". Oczywiście nie w stanie dzisiejszym, oszalałej sekty lewackiej. Oni wtedy może gdzieś w głębi duszy to mieli, ale dobrze to ukrywali - stwierdził prezes PiS. 

„Mogłem sobie wypisywać, co bym chciał”

Dużą część swojego przemówienia Kaczyński poświęcił także relacjom swoim i swojego brata z Lechem Wałęsą. Polityk mówił o "intelektualnych zdolnościach" przywódcy "Solidarności": - Były takie no…nie tak złe jak dzisiaj - podkreślił i dodał, że Wałęsa, który "pracował godzinę dziennie", sukces zawdzięczał "intuicji" i Bogu. - Często mówię, że Wałęsa jest dowodem na istnienie Pana Boga. By człowiek o takim poziomie miał jednocześnie w pewnej dziedzinie tak ewidentne zdolności, to bez Pana Boga się nie da wyjaśnić - ocenił Jarosław Kaczyński. W opublikowanym przez tvn24.pl nagraniu wyjaśniał również, że największe "zastrzeżenia" do Wałęsy miał Lech Kaczyński, który liczył na to, że "ruch wokół Wałęsy pozwoli promować dużą partię polityczną".

Jak przyznał na nagraniach prezes PiS, jako szef kancelarii Wałęsy za czasów jego prezydentury, często podejmował decyzje wbrew zwierzchnikowi. - Wałęsa jeszcze wtedy, można powiedzieć, dosyć mocno ufał, może bardziej mojemu bratu niż mnie. W każdym razie ufał i w związku z tym miałem cały zapas jego podpisów in blanco, mogłem sobie wypisywać, co bym chciał… Zupełnie poważnie, mógłbym wpisać jego rezygnację, podpis byłby autentyczny. Bo on mi po prostu takie rzeczy dawał - mówił Kaczyński.

Mount Everest przekleństw

Jarosław Kaczyński odnosił się także do tego, jakie były kulisy powstania tzw. kompromisu aborcyjnego w latach 90-tych. - Zwolennicy jednej koncepcji głosowali przeciwko drugim, dzięki temu myśmy uzyskali minimalną większość. Takich przekleństw, jakich oni wobec siebie używali, a ja niejedno w życiu słyszałem, to nie słyszałem. To był rekord, Mount Everest. Jak oni się na siebie nawzajem rzucili - mówił prezes PiS i oceniał, że jego zdaniem TK dwa lata temu "nie mógł podjąć innej decyzji" niż usunięcie jednej z przesłanek aborcyjnych, "chyba że chce się jawnie łamać prawo". - W tym składzie, który jest teraz, ale także w poprzednich składach, to nie wchodziło w grę - stwierdził i zaznaczył, że dobrze wie, że obniżyło to poparcie dla jego partii.