Aż 194,6 tys. zł dodatków bezprawnie wypłacono w latach 2020–2021 pracownikom Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka – wynika z kontroli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To tylko jedno z wielu ustaleń krytycznych dla instytucji powołanej decyzją prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Węgier Viktora Orbána.
Jej historia sięga stycznia 2016 roku, gdy Kaczyński i Orbán spotkali się prywatnie w Niedzicy. Zjedli żurek i pstrąga, omawiając m.in. sprawy brexitu, przy okazji uzgadniając stworzenie instytucji działającej na rzecz przyjaźni obu krajów. Początkowo miała być jedna i ponadnarodowa, ostatecznie powołano dwie: fundację na Węgrzech i instytut w Polsce. Patronem obu został Wacław Felczak, kurier karpacki z II wojny światowej, który później natchnął Orbána do założenia partii Fidesz.
Polski instytut powołano w 2018 roku, z budżetem około 6 mln zł rocznie. Jest nadzorowany przez premiera Mateusza Morawieckiego, a radzie przewodniczy poseł PiS Piotr Babinetz. Dlatego decyzja o kontroli, która trwała od kwietnia do sierpnia ubiegłego roku, miała wymiar polityczny.
Czytaj więcej
Miliony idą na jednostkę, której działalność jest niemal niewidoczna. Czy powstała po to, by zaspokoić ambicje wiceministra?
Formalnie celem było sprawdzenie, czy instytut realizuje wnioski z wystąpień pokontrolnych NIK. Jakie wnioski? Druzgocące. „Negatywnie należy ocenić realizację wniosków pokontrolnych NIK, jak również wybrane aspekty gospodarki finansowej” – czytamy w dokumencie, podpisanym przez zastępcę szefa KPRM Izabelę Antos. Innymi słowy: ustalono, że w instytucie zbyt lekką ręką wydawano duże pieniądze.