Marek Migalski: Tort upieczony przez opozycję

Nieuczciwość wyborów to wykorzystywanie możliwości państwa do pomocy partii rządzącej.

Publikacja: 05.04.2022 22:42

Marek Migalski: Tort upieczony przez opozycję

Foto: AFP

Wybory na Węgrzech na pewno nie rozstrzygnęły tego, w jakim kształcie w walce o władzę w 2023 roku powinna iść polska opozycja. Wbrew opinii domorosłych specjalistów od polityki wygrana Viktora Orbána nie odpowiedziała na pytanie, czy jedna lista jest lepsza dla naszej opozycji, czy też nie. Doświadczenia znad Dunaju nie da się w żaden sposób użyć do analizy tego, co może zdarzyć się nad Wisłą – inny kraj, inne społeczeństwo, a nade wszystko inna ordynacja. Mówiąc najkrócej – żadnych sensownych wniosków co do tego, czy opłaca się iść jednym blokiem, czy też nie, nie da się wysnuć dla systemu proporcjonalnego z potyczki w jednoizbowym systemie mieszanym. Koniec kropka.

Nie oznacza to jednak, że opozycja nie może na podstawie kolejnego sukcesu Fideszu nauczyć się czegoś, co mogłoby pomóc jej w ewentualnym pokonaniu PiS. Wprost przeciwnie – dla liderów naszego „antypisu” płynie z węgierskich wyborów wiele pożytecznych wniosków.

Wolne, ale nieuczciwe

Pierwszym z nich jest to, że wiara, iż zwycięstwo samo wpadnie w ich ramiona, jest mylna. Nie, mantra, iż społeczeństwo „znudzi się, przekona, przejrzy na oczy i wreszcie zrozumie”, jest błędna i być może spełnia cele autoterapeutyczne, ale na pewno nie oddaje rzeczywistości. Nie wystarczy, jak głosi stara mądrość, usiąść na brzegu rzeki i cierpliwie czekać, aż trup naszego wroga nadpłynie. Jak widać trup Orbána ma się dobrze – w przeciwieństwie do tych, którzy siedzą nad rzeką i nadal wpatrują się w jej nurt.

Drugi wniosek brzmi następująco: wybory będą wolne, ale nie będą uczciwe. W politologii to ważne rozróżnienie, które pomaga w analizie systemowej poszczególnych demokracji, ale jest ono także stosowane w praktyce. Jako reprezentant Parlamentu Europejskiego wielokrotnie byłem obserwatorem różnego rodzaju elekcji w państwach obszaru postsowieckiego (i nie tylko) i zawsze zasadniczym pytaniem stawianym przed naszą delegacją było to, czy proces, który nadzorowaliśmy, był „free and fair” (wolny i uczciwy). Dziś już możemy z całą pewnością powiedzieć, że wygrana Fideszu odbyła się w warunkach wolności, ale nie uczciwości.

Podobnie będzie w Polsce – nieuczciwość polegać będzie przede wszystkim na wykorzystywaniu w kampanii wszystkich możliwości państwa do pomocy partii rządzącej. Przejawiać się to będzie w stronniczej pracy mediów zwanych publicznymi, ale także wszystkich przejętych (jak PolskaPress) czy szczodrze finansowanych przez spółki Skarbu Państwa. W kampanii każda przestrzeń nadzorowana przez instytucje państwowe będzie miejscem prorządowej propagandy, a wszystkie środki zostaną użyte do tego, by PiS mogło kontynuować swoje rządy. Widzieliśmy to już w czasie elekcji w 2019 i 2020 roku – tym razem będzie tak samo, tylko kilka razy mocniej.

Zatrzymać ordynację

To zasadniczy wniosek płynący z węgierskiej lekcji dla polskiej opozycji. Z niego wypływają następne. Na przykład ten, że powinna ona zakopać topór wojenny z Andrzejem Dudą. Tylko on może zatrzymać starania Jarosława Kaczyńskiego w takiej zmianie reguł rywalizacji wyborczej, by sprzyjały one PiS. Zapewne wicepremier chciałby zmiany zarówno kształtu, jak i wielkości okręgów wyborczych, tak by zwiększało to szanse jego partii. Już raz prezydent zawetował takie pomysły odnośnie ordynacji do europarlamentu – o podobną postawę opozycja powinna zadbać i dzisiaj. A także o to, by przestał on wspierać partię rządzącą. Duda wciąż jest najpopularniejszym politykiem w kraju i głupotą ze strony liderów „antypisu” jest ciągłe wpychanie go w objęcia Kaczyńskiego. Wyobrażam sobie nieformalny układ między szefami KO, Polski 2050, PSL czy Lewicy a głową państwa – w sprawie zapewnienia mu bezkarności po skończeniu kadencji, w zamian za w miarę przyzwoite zachowanie w czasie ostatnich trzech lat jego prezydentury. Jeśli chce się pokonać PiS, nie można zapisywać do niego na siłę postaci cieszącej się wciąż najwyższym zaufaniem społecznym. Psychologicznie to dla Tuska i innych niełatwe zadanie, ale polityka jest strefą permanentnego dyskomfortu i jeśli liderzy opozycji chcą rządzić, powinni zagryźć zęby i dogadać się z prezydentem. Przynajmniej w sprawie utrzymania dotychczasowych warunków rywalizacji wyborczej.

Z nieuczciwością nadchodzącej elekcji wiąże się następny wniosek – konieczności maksymalnego pilnowania jej przeprowadzenia. Mężowie zaufania partii opozycyjnych powinni być obecni i aktywni w każdej komisji, na każdym szczeblu. Musi także już teraz być przygotowywana mobilizacja społeczna na moment decydowania o ważności wyborów przez Sąd Najwyższy. Sędziowie właściwej izby powinni czuć presję społeczną, a nawet towarzyską, by zachować się przyzwoicie i nie ulec ewentualnym szantażom ze strony rządzących. Wybory będą nieuczciwe na poziomie kampanii, ale dlatego opozycja musi zrobić wszystko, by już na etapie liczenia głosów możliwości manipulacji i zwykłych oszust były minimalne.

Uwaga elektoratu

O ile zniechęcenie przeciwników nie zawsze jest w naszej mocy, o tyle zachęcanie naszych zwolenników do aktywności politycznej jest wykonalne. Dotyczy to zwłaszcza wyborów – spece od PR-u i marketingu już teraz muszą znajdować sposoby na skuteczne mobilizowanie potencjalnych wyborców opozycji oraz tych, którzy na ogół nie interesują się polityką. Sprawa ta zawsze tratowana jest po macoszemu przez polityków, bo o wiele łatwiej jest wywoływać entuzjazm w szeregach żelaznego elektoratu, niż wzbudzić choć cień sympatii u osób na co dzień zachowujących dystans do wojny polsko-polskiej. Ale bez odwołania się do nich antypis może na zawsze pozostać w ławach opozycji.

I wreszcie ostatni wniosek płynący z węgierskiej lekcji – tylko baczne rozglądanie się wokół i właściwe rozeznanie nastrojów społecznych oraz szans płynących z niezależnych od nas wydarzeń może gwarantować sukces. Tak właśnie postępował Orbán. Jego zachowanie może (a nawet powinno) nas brzydzić, ale to on, a nie jego przeciwnicy, adekwatnie odpowiedział na lęki Węgrów związane z agresją Rosji na Ukrainę.

Szef Fideszu przedstawił siebie jako gwaranta pokoju i utrzymania kraju z dala od wojny, podczas gdy jego konkurenci zostali przedstawieni jako ci, którzy mogą Węgrów do niej wciągnąć. Bez względu na to, jak nieprawdziwy był to obraz, Orbán zawładnął umysłami większości wyborców, bo trafnie odpowiedział na to, co było od niego niezależne, a absorbowało uwagę elektoratu. Wszystko, co robi się w czasie sprawowania władzy, jest ważne, ale równie istotne jest zachowanie w kampanii wyborczej. Oczywiście, inkumbenci zazwyczaj są w lepszej sytuacji, ale opozycja nie jest bez szans na narzucenie narracji, głównej linii sporu i adekwatnej reakcji na wydarzenia zewnętrzne lub przez polityków niekontrolowalne.

Dopiero po uwzględnieniu tych wszystkich wniosków polska opozycja będzie mogła usiąść do stołu i zacząć rozważać, czy lepiej dla niej jest pójść do wyborów jednym frontem, dwoma blokami, czy w ramach wielu koalicji. Dzielenie opozycyjnego tortu musi bowiem być poprzedzone jego upieczeniem.

Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego

Wybory na Węgrzech na pewno nie rozstrzygnęły tego, w jakim kształcie w walce o władzę w 2023 roku powinna iść polska opozycja. Wbrew opinii domorosłych specjalistów od polityki wygrana Viktora Orbána nie odpowiedziała na pytanie, czy jedna lista jest lepsza dla naszej opozycji, czy też nie. Doświadczenia znad Dunaju nie da się w żaden sposób użyć do analizy tego, co może zdarzyć się nad Wisłą – inny kraj, inne społeczeństwo, a nade wszystko inna ordynacja. Mówiąc najkrócej – żadnych sensownych wniosków co do tego, czy opłaca się iść jednym blokiem, czy też nie, nie da się wysnuć dla systemu proporcjonalnego z potyczki w jednoizbowym systemie mieszanym. Koniec kropka.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Nieoficjalnie: Karol Nawrocki kandydatem PiS w wyborach. Rzecznik PiS: Decyzja nie zapadła
Polityka
List Mularczyka do Trumpa. Polityk PiS napisał m.in. o reparacjach od Niemiec
Polityka
Zatrzymanie byłego szefa ABW nie tak szybko. Sądowa batalia trwa
Polityka
Sikorski: Zapytałbym Błaszczaka, dlaczego nie znalazł rakiety, która spadła obok mojego domu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Sondaż: Przemysław Czarnek, Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński? Kto ma szansę na najlepszy wynik w wyborach?