Od kilku dni pojawia się coraz więcej doniesień, że Aleksander Łukaszenko może wysłać swoją armię do Ukrainy. Myśli pani, że to zrobi?
Z jednej strony rozumiemy, że nie jest to w interesie Łukaszenki, bo zostałby agresorem i pociągnąłby nasze państwo na dno. Tego, co zrobił, już z siebie nie zmyje. Ale jeżeli wyśle swoje wojska, to tylko skomplikuje jego sytuację. Mogę przypuszczać, że domaga się tego Kreml, by nie być osamotnionym w swoich działaniach. Ale myślę, że nasze wojska nie były wprowadzone do Ukrainy tylko dlatego, że jest duży opór wewnątrz sił zbrojnych. Myślę, że dowódcy rozumieją, że wysyłając tam żołnierzy, skazaliby ich na śmierć. Poza tym to nie są liczne siły, nie są przygotowane do wojny i nie zmienią specjalnie sytuacji. Ale Kreml chce ostatecznie zachlapać krwią reżim Łukaszenki. Na Białorusi działa mocna propaganda, która wmawia ludziom, że w Ukrainie są jacyś naziści. Ale wierzę w to, że żołnierze białoruscy wszystko rozumieją, że Ukraińcy są naszymi braćmi. Jak możemy toczyć wojnę z braćmi?
Wierni Łukaszence funkcjonariusze nie mieli skrupułów, by pacyfikować protesty w 2020 r. i torturować, a nawet strzelać do własnych rodaków.
Nie trzeba mieć dużo odwagi, by bić bezbronnych ludzi. Ale czy staną naprzeciwko dobrze przygotowanej armii ukraińskiej? Zwłaszcza po tym, co spotkało armię rosyjską, która ma większe doświadczenie udziału w konfliktach zbrojnych od białoruskiej. Czeczenia, Syria. Przecież Rosja traci tam nawet wyższej rangi dowódców.
Ale gdyby jednak białoruski dyktator podjął taką decyzję... Co to by oznaczało dla Białorusi?