W nocy z wtorku na środę ukraiński sztab generalny poinformował o tym, że białoruska armia może dołączyć do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ale z informacji tych wynikało, że spora część składu osobowego oraz niektórzy dowódcy białoruscy są temu przeciwni. O tym, że siły zbrojne Aleksandra Łukaszenki mogą niebawem wkroczyć do Ukrainy, informują też amerykańskie media, powołując się na źródła we władzach USA i NATO.
Proponują dolary
Więcej szczegółów zdradził w środę ukraiński wywiad wojskowy. Przekonuje, że funkcjonariusze rosyjskich służb specjalnych przeprowadzają już „prywatne rozmowy” z żołnierzami armii białoruskiej, by skłonić ich do udziału w wojnie. Białoruscy wojskowi nie są chętni i dlatego, jak twierdzi ukraiński wywiad, otrzymują nawet propozycję dołączenia do szeregów armii rosyjskiej na Ukrainie za wynagrodzenie w wysokości 1000–1500 dolarów miesięcznie. Rosjanie obiecują Białorusinom, że biorąc udział w „operacji specjalnej”, otrzymają po powrocie miejsce na wyższych uczelniach wojskowych w Rosji. Nielojalnych wobec Rosji dowódców w białoruskich jednostkach podobno zastępują nowymi i weryfikują, czy przypadkiem nie mają związków z opozycją.
Czytaj więcej
Od prawie miesiąca Łukaszenko próbuje wywinąć się rosyjskim żądaniom wysłania swych wojsk na wojnę w Ukrainie. Jeśli jednak żołnierze ruszą na sąsiada, położą tym samym kres jego rządom.
– Krążą opinie, że angażując białoruską armię, Rosji chodzi o odcięcie Ukrainy od Polski, od dostaw broni i pomocy. To byłby szczyt idiotyzmu. Po pierwsze – Białoruś ma polskie wojsko tuż przy swoich granicach, po drugie – znajdą się pod uważną obserwacją wywiadu NATO, który będzie nam przekazywał te informacje na bieżąco. Po trzecie – w zachodniej części Ukrainy jest bardzo zmotywowana ludność i czekają na nich nasze jednostki oraz obrona terytorialna. Zostaną totalnie zmiażdżone – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy. Po ojcu ma pochodzenie białoruskie, a nawet deklarował, że jest „etnicznym Białorusinem”, bo sporą część dzieciństwa mieszkał w Słucku. – Doradzałbym białoruskim wojskowym, jeżeli jednak usłyszą taki rozkaz swoich dowódców, by od razu przechodzili na stronę Ukrainy. Będą bohaterami dla narodu białoruskiego i całego wolnego świata – dodaje.
Dyktator bez poparcia
Z najnowszego sondażu czołowego brytyjskiego think tanku Chatham House wynika, że 67 proc. Białorusinów wypowiada się przeciwko temu, by wojska rosyjskie ostrzeliwały Ukrainę z terytorium ich kraju. Popiera to jedynie 8 proc. ankietowanych, reszta nie ma zdania. Na pytanie, „czy Białoruś powinna wziąć udział w działaniach wojennych po stronie Rosji na Ukrainie”, pozytywnie odpowiada jedynie 3 proc. respondentów.