W środę zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa wdarli się na Kapitol, gdzie Kongres na połączonym posiedzeniu Izby Reprezentantów i Senatu zajmował się certyfikacją głosów elektorów w wyborach prezydenckich. W czasie zamieszek zginęło pięć osób, w tym policjant uderzony gaśnicą oraz demonstrantka zastrzelona przez funkcjonariusza Policji Kapitolu.
Po kilku godzinach sytuacja została opanowana, a po wznowieniu posiedzenia Kongres certyfikował zwycięstwo Joe Bidena, który 20 stycznia na Kapitolu zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Czytaj także:
Arnold Schwarzenegger o Trumpie: Naziści też zwodzili kłamstwami
Trwają aresztowania osób, które brały w udział w wydarzeniach na Kapitolu. W Waszyngtonie obowiązuje stan wyjątkowy.
Przywódca obecnej mniejszości senackiej Chuck Schumer (Partia Demokratyczna) wystosował oświadczenie, w którym poinformował, że w sobotę rozmawiał z dyrektorem FBI Christopherem Wrayem i przekonywał go do bezwzględnego ścigania uczestników środowych zajść.
"Zagrożenie ze strony brutalnych grup ekstremistycznych pozostaje wysokie. W naszym procesie demokratycznym następnych kilka tygodni będzie miało kluczowe znaczenie" - stwierdził lider Demokratów w Senacie, przypominając o zbliżającej się ceremonii zaprzysiężenia Joe Bidena i Kamali Harris.