Najdłużej na zapytanie skierowane do premiera, bo od 29 listopada 2019 r., czeka poseł Adam Szłapka. To aż 404 dni po terminie, który zgodnie z regulaminem Sejmu wynosi 21 dni. Poseł zadał pytanie po artykule w „Rz", w którym pisaliśmy o naciskach PiS na dymisję prezesa NIK Mariana Banasia. Szłapka chciał się dowiedzieć m.in., „dlaczego szeregowy poseł Jarosław Kaczyński żąda dymisji od prezesa NIK, mimo że instytucji tej przysługuje prawo do niezależności?".
Po 400 dni na odpowiedzi na wydawałoby się banalne pytania czekają posłowie Paweł Lisiecki i Beata Maciejewska. Lisiecki chciał się dowiedzieć, jakie będą koszty i kiedy powstanie punkt edukacyjno-informacyjny IPN w budynku byłej siedziby NKWD w Warszawie. Posłanka Maciejewska zgłosiła pytania w sprawie remontu elewacji szkoły muzycznej w Gdańsku.
Według danych Kancelarii Sejmu obecnie po terminie jest 150 zapytań, w tym 38 już ponad 100 dni.
Równie długo trzeba czekać na odpowiedzi na interpelacje poselskie. Opóźnienia ma 1358 interpelacji. Rekord oczekiwania – 377 dni – należy do posłanki Izabeli Leszczyny, która pod koniec listopada 2019 r. zadała ministrowi zdrowia jedno pytanie: jakim podmiotom w roku 2018 resort udzielił zleceń na usługi z zakresu marketingu i PR?
Zbyt dociekliwi?
Ponad rok – 364 dni – czeka na odpowiedź poseł Aleksander Misztalski, który złożył interpelację w sprawie obsadzania stanowisk sędziowskich od 2016 do 2019 r. Ponad rok na odpowiedzi czekają interpelacje na temat byłego obozu niemieckiego w Działdowie, przekazywania środków na renowację Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem czy w sprawie wzorów kart martwego urodzenia.