– Mam nadzieję, że będzie to oznaczało koniec królestwa złodziei w Mołdawii – powiedziała prezydent, gdy ogłoszono wstępne wyniki. Wszyscy eksperci są zgodni, że niedzielne wybory były przełomowe w najnowszej historii kraju.
Partia, której była przywódcą, nim objęła urząd prezydencki – Akcji i Solidarności – zdobyła ponad połowę głosów i ponad połowę mandatów w 101-osobowym parlamencie. Wkrótce przystąpi do formowania rządu, dając siłom proeuropejskim prawie całkowitą przewagę w życiu politycznym. Po raz pierwszy od siedmiu lat jedna partia będzie mogła rządzić samodzielnie.
Zachód wsparł swego sojusznika w czasie kampanii wyborczej. W piątek, tuż przed głosowaniem, USA ogłosiły, że przekazują Mołdawii 0,5 mln szczepionek Johnson & Johnson, a jedna trzecia z nich przyjechała już w poniedziałek. W kraju jedynie 11,5 proc. osób jest w pełni zabezpieczonych, czyli otrzymało dwie dawki.
Komisja Europejska zaś jeszcze w czerwcu ogłosiła, że Kiszyniów dostanie rozłożoną na trzy lata pomoc wartą 600 mln euro, ale pod warunkiem „prowadzenia reform systemu prawnego i antykorupcyjnych".
Sytuacja gospodarcza Mołdawii – zarówno z powodu pandemii, jak i wcześniejszego drenowania niewielkiego budżetu przez grupy oligarchiczne – jest tragiczna. Prawie jedna czwarta mieszkańców oficjalnie jest bezrobotna, a prawie drugie tyle emigrowało w poszukiwaniu pracy. Jeśli kraj nie otrzyma finansowego wsparcia z zagranicy, nastąpi pełne załamanie.