W tym miesiącu, trzy lata po wybuchu sprawy Getback zapadną trzy kluczowe decyzje przesądzające o jej losach. Od nich zależy, czy i kiedy osoby odpowiedzialne za gigantyczne oszustwo, przez które 9 tys. osób straciło blisko 3 mld zł, zostaną rozliczone. A także, czy śledczy „sięgną” po wszystkich beneficjentów afery – o których mówi były prezes windykacyjnej spółki, który nie zamierza „tonąć” w pojedynkę.
Konrad K. jeszcze posiedzi?
Już 1 kwietnia okaże się, czy były prezes Getback Konrad K. pozostanie w areszcie aż do września tego roku. Wniosek o jego przedłużenie o pięć miesięcy złożyła sędzia Iwona Strączyńska z Sądu Okręgowego w Warszawie, wskazując na „wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych oskarżonemu czynów", obawę ucieczki oraz to, że Konrad K. może wpływać na zeznania pokrzywdzonych, i tak utrudniać śledztwo. Decyzję o tym, czy główny oskarżony, na dziś domniemany jedyny „mózg” przedsięwzięcia ma pozostać w areszcie, podejmie w czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie (K. siedzi już ponad dwa lata – od czerwca 2018 r., gdy został zatrzymany po powrocie z Izraela).
Sam Konrad K., choć w śledztwie wskazał na swoją rolę, to uważa, że był jedynie „pionkiem” i sugeruje, że prawdziwi beneficjanci afery są wyżej - chce, by śledczy szukali „rzeczywistych sprawców”. W rozsyłanych w różne miejsca listach ma wskazywać na dwie osoby – jednej z nich już postawiono zarzuty, inna dotąd nie została nimi objęta. - Sukcesywnie rozliczamy wszystkich – twierdzi Prokuratura Regionalna w Warszawie, która od dawna utrzymuje, że śledztwo ma charakter „rozwojowy”.
Obrońca Konrada K., mec. Marek Małecki – o czym niedawno pisaliśmy - uważa, że „stosowanie wieloletniego aresztu w państwie UE w XXI w. w sprawie gospodarczej jest niehumanitarne i bezsensowne".