Sejmowa komisja śledcza, która miałaby zająć się inwigilacją od 2005 r. – jak chce Paweł Kukiz, a na co zgodziła się opozycja – może stać się kłopotliwa dla Platformy. Powód? Z podsłuchami, jakie stosują służby, problem jest nie od dziś. Również za czasów rządu PO-PSL były do nich poważne zastrzeżenia, i jeśli powstanie komisja, to PiS to wykorzysta.
– Wszystko będzie zależeć od parytetów w komisji. Jeśli kluby dostaną po dwa miejsca, PiS będzie w mniejszości i nie będzie jej rozgrywał po swojemu – mówi Marek Biernacki, poseł Koalicji Polskiej, były koordynator ds. służb, który z tego powodu na pewno nie zostanie jej członkiem. I zaznacza: – Ważne, by komisja skupiła się głównie na Pegasusie, bo po to powstaje, i kilkoma wybranymi sprawami, np. Andrzeja Leppera, bo nie została do końca wyjaśniona, a jest bulwersująca – dodaje Biernacki.
Zbiory ministra
Komisja podsłuchowa obejmie rozległy okres – lata 2007–2015, czyli czasy rządów PO-PSL, którymi wstrząsnęły dwie wielkie afery: hazardowa i taśmowa. I w obu służby inwigilowały na potęgę. Pytanie, czy nielegalnie.
Czytaj więcej
Ataki na telefony znanych osób, w tym żony senatora Brejzy i byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, są dziełem tych samych sprawców – wynika z pierwszych analiz śledczych.
Minister Mariusz Kamiński po dojściu do władzy w grudniu 2015 r. przetrząsnął wszystkie służby w poszukiwaniu haków na poprzedników. Zgromadził materiały – dowody i poszlaki wskazujące na szeroką inwigilację m.in. dziennikarzy – przez ostatnie lata badały je (niektóre nadal to czynią) prokuratury w całym kraju.